Pani Ludmiła, Ukrainka z Borodzianki (miejscowości pod Kijowem) opowiedziała o swojej ucieczce z ogarniętego pożogą wojenną kraju.
– Moja miejscowość jest bardzo mała. Rosjanie przeszli tędy, mimo że mogli ją ominąć. Zniszczyli nasze miasto. Są nagrania, jak wszystko płonie. Tylko dzięki ludziom z wioski moje dzieci przeżyły – powiedziała Ludmiła.
Dodała, że to nie rosyjskie czołgi wzbudziły w nich największy lęk i trwogę.
– Najbardziej się baliśmy, gdy samoloty lecące nad naszymi głowami niszczyły budynki rakietami. Na naszych oczach. Słyszałam płacz dzieci i rodziców – Ukrainka miała łzy w oczach.
Wielu Ukraińców skryło się w piwnicach, jednak nie wszyscy mieli tyle szczęścia, ponieważ zginęli pod gruzami domów. Obecnie w mieście są Czeczeni Kadyrowa. Walczą z nimi bracia pani Ludmiły, ale także i inni mieszkańcy, w tym kobiety.
– Wiele kobiet pozostało na miejscu. Są silne. Idą do walki ramię w ramię z mężami i synami. Wierzę w zwycięstwo naszej ukraińskiej armii – dodała pani Ludmiła.
Kobieta przyznała, że jest wierząca i modli się każdego dnia o pokój. Dodała, że jest bardzo wdzięczna Polakom za okazaną pomoc.
– Jestem wdzięczna wszystkim tym ludziom, którzy nas tutaj wpuścili i pomogli. A przede wszystkim jesteśmy wdzięczni za tyle otwartych serc – dodała.
Uciekała wraz z rodziną (mamą oraz dwoma córkami) w stronę granicy. Przyznała, że nie mogła korzystać z GPS-a, ale na szczęście żołnierze ukraińscy wskazywali jej drogę.
– A kiedy przyjechałyśmy do Polski, dzieci były przestraszone, bo nie wiedziałyśmy, co dalej robić. Dotarłyśmy na miejsce, gdzie zbierali się wszyscy uchodźcy. Wtedy Polacy zaoferowali pomoc i przetransportowali nas do Olsztyna – powiedziała pani Ludmiła.
Ludmiła jest z zawodu fryzjerką i chciałaby znaleźć pracę w Olsztynie, ponieważ źle się czuje nie pracując.
Starsza córka Ludmiły, Władysława, ma 21 lat. Na studiach projektowała strony internetowe. Jak sama przyznała, nie wie, co ich czeka.
– Nie mam pojęcia, co będzie dalej. Jesteśmy przygotowane na wszystko – powiedziała.
Na koniec Ukrainka zaapelowała do Rosjanek. Powiedziała, że nie czuje do nich nienawiści. Zaznaczyła jednak, że wiele kobiet z Rosji jest obojętna na tragedię ludzi w Ukrainie.
– Pan powiedział, aby po prostu przebaczyć winowajcy i kochać bliźniego jak siebie samego. Chcę, żebyście usłyszały, że was kochamy. Wiemy, że to wina waszego prezydenta, który traktuje wasze dzieci jak świnie, jak psy – zakończyła pani Ludmiła.
Krótki happening, na który działacze partii Razem zaprosili panią Ludmiłę z rodziną, miał miejsce pod kamienicą, gdzie mieszkała Maria Zientara-Malewska, warmińska poetka i nauczycielka.
– Chciałabym, aby nam kobietom było lepiej, żeby nasze prawa były wreszcie przestrzegane i żebyśmy miały wreszcie prawo wyboru. Kobiety w moim wieku kiedy miały to prawo, teraz nie mają – przyznała Małgorzata Matuszewska-Boruc, działaczka partii Razem.
Podkreśliła, że walczy o prawo do wolnego wyboru.
– Jeżeli chcemy mieć dzieci, miejmy je. Jeżeli czujemy, że nie, nie miejmy. Żyjmy tak, jak chcemy – dodała działaczka Razem.
Chciałaby także zrównania płac kobiet i mężczyzn na tych samych stanowiskach.
Później wręczyła kwiaty pani Ludmile.
Komentarze (38)
Dodaj swój komentarz