Dlaczego pracownicy schroniska zbagatelizowali sprawę? Skierowaliśmy zapytanie w tej sprawie do biura olsztyńskiego schroniska. Otrzymaliśmy zapewnienie o kolejnych interwencjach, aż do skutku.
- Zgłoszenie o takiej treści otrzymaliśmy dwukrotnie. Interwencja w tej sprawie została podjęta natychmiastowo, kilkakrotnie. Niestety na tak dużym terenie, w dodatku otwartym, gdzie nie ma możliwości zwabienia go na jakikolwiek teren ogrodzony - trudno go złapać. Pracownicy w dalszym ciągu ponawiają interwencje, jednak często po przyjeździe na miejsce psa we wskazanym miejscu nie zastajemy. Pracownicy patrolują również teren okalający wskazane miejsce, zważywszy na fakt przemieszczania się psa. Schronisko nie dysponuje środkami usypiającymi, ponadto środki takie są bardzo ryzykowne, szczególnie na terenie lasu miejskiego uczęszczanego przez licznych spacerowiczów. Pozostają nam zatem metody tradycyjne i za ich pomocą dokładając wszelkich starań będziemy sukcesywnie podejmować niezbędne w tym zakresie działania, aby podjąć zwierzę i bezpiecznie przewieźć na teren schroniska. Jeśli chodzi o rozmowę telefoniczną z osobą zgłaszającą, przeprowadziłam ją osobiście, jednak moja prośba - podjęcia próby schwytania zwierzęcia osobiście przez Panią - była skierowana jako propozycja, zważywszy na informację, iż pies zaufał tej kobiecie. Nie było to nasze ostateczne stanowisko, lecz propozycja wspólnej interwencji, prosiłam też o kontakt, w momencie, kiedy pies będzie złapany, zwabiony do terenu zamkniętego lub chociażby będzie po prostu w pobliżu - podałam numer do pracownika dyżurnego, który po otrzymaniu zgłoszenia niezwłocznie pojedzie we wskazane miejsce - informuje Monika Herman z olsztyńskiego schroniska.
Komentarze (2)
Dodaj swój komentarz