Zawody balonowe już po raz drugi odbyły się w Olsztynie. Tym razem jednak imprezę włączono w cykl ''Poleć na Olsztyn'', pod którą podpisał się ratusz, aeroklub warmińsko-mazurski i kilka lokalnych firm. Program atrakcji promowali i przesyłali do mediów właśnie współorganizatorzy.
Problem jednak w tym, że program ten najwyraźniej powstał bez wiedzy samego organizatora Mazurskich Zawodów Balonowych, bo godziny rozpoczęcia poszczególnych imprez, jak choćby samego otwarcia zawodów, zmieniały się i zdarzało się, że każdy posiadał inne informacje.
Największym rozczarowaniem była impreza najbardziej promowana przez organizatorów ''Poleć na Olsztyn''. Mowa o nocnym pokazie balonów, który miał się odbyć w minioną sobotę po godzinie 20.00 (według zapewnień ratusza) o godzinie 21.00 (wedle zapewnień aeroklubu) o godzinie 22.00 (wedle zapewnień niektórych lokalnych mediów) na lotnisku w Dajtkach.
Mieszkańcy miasta nie wiedzieli już, którymi informacjami mają się kierować. Część z nich wybrała się więc już o godzinie 20.00. Okazało się jednak, że po balonach nie było śladu.
- Sobotnia impreza na lotnisku to dno. O godzinie 20-tej przyjechaliśmy, by być na nocnym pokazie balonów i nic się nie działo. Ludzie uciekali, stragany i balony spakowane, gigantyczny korek stworzony przez wyjeżdżających z lotniska. Nic się nie działo z tego, co tak ogłaszano w radiu – informuje nasz czytelnik.
Współorganizatorzy, w tym aeroklub warmińsko-mazurski, twierdzą, że to organizator zawinił, bo nie poinformował o zmianie planów. Tymczasem sam organizator twierdzi, że w tym roku nocnego pokazu balonów nie zaplanowano, był jedynie wieczorny start w ramach pikniku rodzinnego.
Te przepychanki pomiędzy organizatorami potwierdzają jedynie słuszność popularnego powiedzenia ''Gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść''.
Komentarze (6)
Dodaj swój komentarz