Nie od dziś wiadomo, iż krzyk w niektórych sferach służy jako narzędzie komunikacji, skłaniające w wielu przypadkach do dyscypliny. Przykładem może być chociażby codzienność żołnierzy na poligonach. Podniesiony głos dowódcy interpretuje się wówczas jako formę motywacji, mającą wpływ na kształtowanie charakteru.
Jednak przenosząc tę perspektywę na grunt edukacji przedszkolnej, pojawia się wiele wątpliwości, co do skuteczności tego rodzaju metod wobec małych, bezbronnych dzieci.
Psychologowie na każdym kroku powtarzają, iż sytuacje, których doświadczamy w dzieciństwie, mają przełożenie na nasze życie, niekiedy powodując długotrwałe traumy. Coraz częściej zwraca się uwagę na konsekwencje, jakie wywołują niewłaściwe zachowania wobec dziecka, a jednak, mimo wszystko, w polskim systemie edukacji odnotowujemy naganne działania ze strony pedagogów.
W jednym z olsztyńskich przedszkoli doszło do sytuacji, której nasza Czytelniczka nie mogła w żaden sposób przemilczeć. Odprowadzając dziecko na zajęcia karate chwilę po czasie, kobieta była świadkiem podniesienia głosu na chłopca przez instruktorkę. Prowadząca krzyknęła na pięciolatka z powodu spóźnienia oraz wykluczyła go z grupy, zabraniając udziału w treningu.
Chłopiec posmutniał, usiadł samotnie przy stoliku, a chwilę później się rozpłakał. Na szczęście, za drzwiami sali znajdowała się wówczas mama przedszkolaka, która, słysząc podniesiony głos nauczycielki, weszła z powrotem do klasy. Kobieta stanowczo zwróciła instruktorce uwagę, iż nie życzy sobie, aby wobec jej dziecka posługiwano się krzykiem.
W odpowiedzi nasza Czytelniczka usłyszała tylko, iż skoro chłopiec się spóźnił, nie będzie ćwiczył z grupą. Sytuacja, według matki przedszkolaka, była niedopuszczalna. Jak się okazało, maluch od jakiegoś czasu przestał wykazywać chęć chodzenia do przedszkola.
Po złożeniu pisma do dyrektora placówki, kobieta otrzymała telefon z przeprosinami od osoby zarządzającej kadrą sportową, prowadzącą zajęcia karate. Dyrektor klubu, mimo przeprosin, usiłował całą sytuację obrócić w żart, zaznaczając, iż „instruktorka miała gorszy dzień i dlatego w ten sposób zareagowała, a spóźnianie się jest złą cechą”.
Warto wspomnieć, iż w przedszkolu prywatnym rodzice mają prawo przywozić dziecko na zajęcia o dowolnej godzinie, stąd wykluczenie dziecka z grupy ze względu na spóźnienie, nie ma w żaden sposób racji bytu.
Redakcja naszego portalu skontaktowała się w opisanej sprawie z psycholożką i psychoterapeutką, Magdaleną Skotnicką, aby uzyskać opinię co do posługiwania się krzykiem, jako narzędziem komunikacji wobec najmłodszych.
- Nikt nie powinien na nikogo w życiu krzyczeć. Pedagog tym bardziej nie ma prawa podnosić głosu na dziecko, ale może wymagać i stawiać granice. Jeżeli spóźnienia na dodatkowe zajęcia nie są akceptowane, rodzic powinien być o tym poinformowany i przestrzegać zasad, jako dobry przykład dla swojego dziecka. Nawet jeśli instruktorka zaznaczyła, żeby nie spóźniać się na zajęcia, nie miała prawa krzyczeć na chłopca. To jest bezsporne. Warto mieć na uwadze, że ludzie mają różną konstrukcję. Nie traumą jest wydarzenie, tylko nasza reakcja na nie. Ważne jest wtedy konstruktywne wsparcie. Nie każda osoba, która przeżyje, np. wypadek samochodowy, zareaguje w taki sam sposób. Tak samo jest z dziećmi. Dzieci są kruche, kształtują się, a dorosły powinien stanowić dla nich autorytet, w tym przypadku sportowy. Krzyk, bicie to rodzaj przemocy. Z pozycji osoby dojrzałej, nauczyciel nie powinien podnosić głosu, ale jeżeli ta pani krzyknęła, to dobrze jakby możliwie najszybciej przeprosiła dziecko i wyjaśniła powody swojego zachowania – podsumowała Magdalena Skotnicka.
Zachęcamy Was do podzielenia się swoimi opiniami na temat przedstawionej sytuacji. Czy uważacie, że stosowanie krzyku jako metody wychowawczej w przedszkolu jest uzasadnione, czy jednak może mieć negatywne skutki w rozwoju dzieci? Jakie są Wasze doświadczenia i obserwacje?
Komentarze (13)
Dodaj swój komentarz