Kierowca MPK został zwolniony z pracy w 2013 ponieważ jak twierdził w wypowiedziach zamieszczanych na stronie olsztyńskiego Prawa i Sprawiedliwości – walczył o swoje. Kiedy został ukarany za noszenie w pracy czapki, starał się udowodnić, że kara była niezgodna z regulaminem. Kiedy jednak tę sprawę nagłośnił – został zwolniony.
Były kierowca nie zamierzał jednak odpuścić miejskiej spółce innej sprawy. Chodziło bowiem o nadgodziny, za które MPK nie wypłacało kierowcom pieniędzy, a konkretnie za czas potrzebny na przygotowanie autobusu przed wyjazdem z zajezdni i na czas jego przekazania po zjeździe.
Sprawa trafiła do sądu i dopiero dziś – po ponad dwóch latach sędzia uznał, iż kierowcy należy się kwota 5 300 złotych, za trzy lata, plus odsetki za dwa i pół roku.
- Chodziło o wyliczenie wynagrodzenia tylko za czas potrzebny na przygotowanie autobusu przed wyjazdem z zajezdni i na czas jego przekazania po zjeździe. Biegły jednak nadał sobie dodatkową pracę, wyliczając wszystkie nadgodziny, a następnie od kwoty całkowitej odjął kwotę wypłaconą, by mu wyszła różnica, dotycząca kwoty, o którą występowaliśmy przed sądem. Rozwiązanie zadania na poziomie szkoły podstawowej zajęło biegłemu 1,5 roku – pisze Górski.
Jak informuje były już kierowca MPK, sprawa mogła zakończyć się polubownie jednak najwyraźniej nie chciało tego MPK.
- MPK mogło mniejszą kwotę wypłacić już na początku procesu w trybie polubownym. Tym bardziej, że w stosunku do jednego z kolegów tak postąpiło. Objawiła się tutaj taka sama, jak w czasie zatrudnienia, naganna polityka kierownictwa MPK dzielenia pracowników na lepszych i gorszych. A mogło zaoszczędzić sobie i dodatkowych kosztów, i straty czasu dla siebie i pracowników-świadków w sprawie – pisze na stronie pisolsztyn.org.pl były kierowca Antoni Górski.
Wyrok w tej sprawie nie jest prawomocny. Jak twierdzi były pracownik MPK – z wygranej cieszyć się będzie dopiero wtedy, kiedy należne mu pieniądze wpłyną na konto.
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz