W ubiegłym tygodniu prezes Stomilu Olsztyn, Robert Kiłdanowicz podał się do dymisji – oświadczając tym samym, że wierzy, iż po jego odejściu w klubie pojawią się pieniądze. Pełen goryczy – grzmiał, że nie ma zamiaru kopać się z koniem, a jego wiara w możliwość zbudowania profesjonalnej piłki w Olsztynie została złamana.
Aluzję do samorządu odczytał prezydent Olsztyna, Piotr Grzymowicz, który na swoim blogu po raz kolejny przedstawił argumenty potwierdzające to, iż los Stomilu nie jest mu obojętny.
- Wydawało mi się, że zrobiłem dużo, żeby zapewnić „Stomilowi” przyzwoite warunki funkcjonowania – znalazłem strategicznego sponsora, zachęciłem naszą spółkę do zaangażowania sponsorskiego, dbałem, żeby klub korzystał z możliwości dotacji gminnych na kształcenie dzieci i młodzieży, chociaż on sam nie zawsze o tym pamiętał. Także dziś myślę „kombinuję, jak przysłowiowy koń pod górę”, w jaki sposób można „Stomilowi” pomóc. Spotykam się, rozmawiam, angażuję pracowników i mój autorytet, analizuję, szukam rozwiązań – przedstawia swoje stanowisko prezydent Olsztyna.
Prezydent nie kryje również, iż ma za złe prezesowi Stomilu iż ten nie szukał rozwiązań, a niejako czekał ''na gotowe''.
- W odróżnieniu od prezesa Kiłdanowicza, szukamy rozwiązań. Nie mogę się jednak zgodzić z poglądem, że problem „Stomilu” to w gruncie rzeczy problem miasta, bo „gdyby miasto chciało, to by dało” itd… To nie tak – między „chcieć”, a „móc” bywa czasami przepaść – dodaje Grzymowicz.
Komentarze (11)
Dodaj swój komentarz