Opiewająca na 4,2 mln złotych umowa na zaprojektowanie nowych koncepcji linii tramwajowych, które mają połączyć Pieczewo i Jaroty z fabryka Michelin oraz Dworcem, wywołała w sieci dyskusję pomiędzy zwolennikami nowej komunikacji miejskiej a przeciwnikami tego projektu. Więcej o rozbudowie tu->
Jedno jest pewne, jeśli miasto zdecydowało się na powrót tramwajów do Olsztyna, to jedynie poprzez rozbudowę torowiska może ten projekt dopasować w pełni do wymagań mieszkańców.
- Kiedy przystępowaliśmy – po blisko półwiekowej przerwie – do wprowadzania na ulice Olsztyna tramwaju, było dla nas jasne, że nie chodzi o chwilowe błyśnięcie nowinką techniczną, ale o docelowe, systemowe rozwiązanie problemu komunikacji w mieście. Dlatego też od początku mówiłem, że „projekt tramwajowy” jest projektem perspektywicznym i będzie realizowany także w latach przyszłych – tłumaczy prezydent Grzymowicz.
Problem jednak w tym, że wielu mieszkańców, nawet tych popierających samą ideę powrotu tramwajów do Olsztyna, jest już mocno zmęczonych utrudnieniami, które towarzyszą inwestycji od początku.
Jak twierdzi prezydent miasta, zanim rozpocznie się realizacja kolejnych części torowiska – zdążymy odpocząć.
- Cały proces projektowania powinien zakończyć się wydaniem ZRID-u, czyli Zezwolenia na Realizację Inwestycji Drogowej, w kwietniu 2017 roku. Ta data powinna uspokoić wszystkich, którym wydaje się, że po jednych tramwajowych wykopkach zaraz zaczną się drugie. Nic z tych rzeczy. W optymalnych wariantach czasowych rozpoczną się one dopiero w drugiej połowie 2017, a więc będziemy mieli wystarczająco dużo czasu na regenerację sił i… pokochanie „naszego” tramwaju – pisze na swoim blogu prezydent Olsztyna.
Komentarze (1)
Dodaj swój komentarz