Konsultujemy się, ale z wybranymi
Jak we wrześniu tłumaczył prezydent Olsztyna Robert Szewczyk decyzja o odcięciu leśnego odcinka drogi, wynikała z rozmów z przedstawicielami olsztyńskich klubów sportowych. Chodziło o stworzenie cyklistom, biegaczom czy triathlonistom bezpiecznego miejsca do treningów [CZYTAJ RÓWNIEŻ: Ulica Leśna zamknięta dla samochodów. "Lobby cyklistów może więcej"].
Mirosław Arczak, choć generalnie jest zwolennikiem rozwiązania, ma wątpliwości, co do szczegółów. Znak zakazu wjazdu (B-2) stanął zaraz za osiedlowymi zabudowaniami. Kilkaset metrów dalej znajdują się natomiast dwa leśne parkingi, które weekendami cieszą się dużym zainteresowaniem „zwykłych mieszkańców”.
Można tam zostawić samochód i spacerem przejść nad Łynę lub Jezioro Długie. Poprawka. Można było, ponieważ od września łamie się w ten sposób prawo. Dlaczego poza głosem środowisk sportowych nie uwzględniono głosu mieszkańców, którzy też korzystają z uroków olsztyńskiej przyrody?
Temat postanowił wyjaśnić Arczak, który w interpelacji zapytał prezydenta Olsztyna, czy poza rozmowami z przedstawicielami klubów sportowych, przeprowadzono w sprawie zakazu wjazdu szersze konsultacje społeczne. Jak nam powiedział, odpowiedź włodarza miasta sprawiła, że go „zmroziło”.
- Przeprowadzenie konsultacji społecznych, które miałyby poprzedzać wprowadzane zmiany w organizacji ruchu nie jest wymogiem, a tym samym taka praktyka nie jest stosowana
- napisał Szewczyk.
Szerszych konsultacji zatem nie było, ponieważ nie było takiego obowiązku. Mamy natomiast sytuację rodem z filmów Stanisława Barei, kiedy to stworzono zmotoryzowanym parkingi, do których dziś nie mogą legalnie dojechać. Jeśli natomiast chodzi o "zmrożenie" radnego Arczaka, jak nam wytłumaczył, wynika ono z tego, że prezydent Szewczyk miał stanowić nową jakość, jeśli chodzi o dialog z mieszkańcami, po latach rządów Piotra Grzymowicza.
Znak będzie przesunięty, ale najpierw „utwardzenie”
Pojawia się jednak nadzieja na rozwiązanie problemu, jakim jest przedwcześnie ustawiony zakaz wjazdu. Prezydent Szewczyk odpowiadając radnemu, zapowiedział, że znak B-2 zostanie przestawiony. Jednak i tutaj pojawiają się wątpliwości, ponieważ w odpowiedzi na interpelację czytamy o przesunięciu zakazu o 500 m, podczas gdy tzw. parking z grzybkiem, który dziś pozostaje odcięty, znajduje się 900 m dalej...
Zanim jednak dojdzie do kolejnej zmiany w organizacji ruchu prezydent chce utwardzić nawierzchnię w okolicy tzw. grzybka. „Co docelowo umożliwi powstanie niewielkiego placu do zawracania pojazdów” - czytamy.
„W jakim celu?” - pyta radny Arczak i zapowiada, że będzie próbował odciągnąć władze od tej, kosztującej dziesiątki tysięcy złotych, koncepcji.
Przypomnijmy, że aktualnie parking, który chce „utwardzać” ratusz, rozciąga się na sporym placu, swobodnie nadającym się do zawracania.
Ruch się zmniejszył, ale są incydenty
To, gdzie stoi znak jest sprawą ważną, ale nie najważniejszą. Kluczowe pytanie brzmi: czy ograniczenie ruchu zmotoryzowanym (przypomnijmy, że zakaz nie dotyczy straży miejskiej, pracowników i pojazdów Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji, rowerzystów oraz pojazdów obsługujących spływy kajakowe) rzeczywiście wpłynęło na komfort sportowców?
Z naszych informacji wynika, że tak. Mniejszy ruch zauważa radny Arczak, ale też pani Ela, która od lat ulicą Leśną jeździ na rowerze.
„Samochodów rzeczywiście jest mniej, ale zdarzają się cwaniaki, których przepisy nie obowiązują” – mówi i wskazuje na popisy dwóch motocyklistów, którzy upodobali sobie leśne zacisze do hałaśliwych przejażdżek. „Pojawiają się na swoich ścigaczach regularnie popołudniami” – dodaje rowerzystka.
Arczak, który też jest częstym gościem ul. Leśnej, potwierdza, że są osoby, które nie przestrzegają zakazu wjazdu. Najlepiej widać to weekendami, kiedy tzw. grzybek wypełnia się samochodami.
Komentarze (51)
Dodaj swój komentarz