„Gaz do dechy i poszli!”
61-letni Krzysztof Hołowczyc nadal jest w szczytowej, sportowej formie. Przygotowuje się obecnie do słynnego Rajdu Dakar, który ma się odbyć w styczniu. W wyścigu weźmie udział już po raz 11.
Sportowiec jest aktywny w mediach społecznościowych, gdzie często pokazuje swoje poczynania samochodowe, co przekłada się na dużą aprobatę ze strony fanów. - Jedyny gość, który nie zwariował i można go posłuchać. Szacun, Panie Krzysztofie – piszą internauci w serwisie YouTube, pod ostatnim filmem z olsztyńskim kierowcą w roli głównej.
Nagranie podczas, którego Hołowczyc testuje jeden z modeli BMW wzbudziło kontrowersje
Właśnie to wideo wzbudziło zainteresowanie Łukasza Zboralskiego z portalu BRD24, który dopatrzył się na nim złamania przepisów.
Podczas jazdy lokalną drogą, prowadzącą do Dorotowa, Hołowczyc chciał zademonstrować, jak szybko rozpędza się BMW X 3 M Competition.
- Wciskam lewą nogą hamulec, wciskam gaz do dechy, żeby się napompowała turbinka i poszli! I stóweczka. Całkiem nieźle, robi wrażenie - relacjonował kierowca.
Po tych słowach licznik BMW wskazał 110 km/h. Na platformie X (dawniej Twitter) Zboralski dodał wymowny wpis:
- No to już mam Pana Hołowczyca – 110 km/h na lokalnej drodze do Dorotowa, gdzie jest 90 km/h - czytamy.
Część internautów weszła w polemikę z autorem wpisu, tłumacząc, że prędkość, którą wskazywał licznik, w rzeczywistości była mniejsza. Dziennikarz odpisał wówczas – A 167 na ekspresówce?
Rzeczywiście, w materiale widać, iż Hołowczyc jedzie z prędkością 167 km/h na drodze ekspresowej i przekracza dozwoloną prędkość o 47 km/h. Trwa to chwilę. Kierowca szybko się reflektuje i zwalnia, za co wielu komentujących go pochwaliło.
„Hołek” reaguje
Sportowiec odniósł się do całej sytuacji w programie Onet Radio #Wiem. - Nie neguję tego, bo to było potworne przekroczenie. Potworne. Mam świadomość tego, że to było bardzo niebezpieczne i nie naśmiewam się z tego, bo staram się jeździć zgodnie z przepisami, ale nich ktoś, kto nie przekroczył prędkości i jest taki idealny, rzuci kamieniem. Boję się, że żaden do mnie nie doleci – tłumaczył.
Hołowczyc zapewniał, że było to jedynie testowanie auta, a nie żaden rajd.
W przeszłości też lubił „depnąć na gaz”
Opisywana sytuacja nie była pierwszą z cyklu wykroczeń rajdowca. W 2018 r. dolnośląscy policjanci odebrali mu prawo jazdy na trzy miesiące, ponieważ został przyłapany na jeździe 113 km/h w obszarze zabudowanym. Wtedy Hołowczyc tłumaczył się błędnym pomiarem drogówki i przeoczeniem znaku.
Z kolei w 2013 r. na krajowej siódemce jechał ponad 200 km/h. Po interwencji policji, „Hołek” nie przyjął mandatu, co skutkowało przeniesieniem sprawy na drogę sądową. Po serii odraczanych rozpraw i apelacji, postępowanie zostało umorzone.
Komentarze (29)
Dodaj swój komentarz