Data dodania: 2006-04-27 00:00
Pyrrusowe zwycięstwo aeroklubu w sprawie betonowego pasa na lotnisku
Miasto jeszcze raz musi zająć się swoją decyzją środowiskową, otwierającą Aeroklubowi drogę do budowy betonowego pasa startowego na Dajtkach - uznało samorządowe kolegium odwoławcze. Przez to aeroklubowi może zabraknąć czasu, by ubiegać się o 4,1 mln zł na nowy pas.
Pod koniec 2005 roku ratusz wydał tzw. decyzję środowiskową dotyczącą budowy nowego betonowego pasa na Dajtkach - domagał się w niej budowy kanalizacji deszczowej podłączonej do kolektora przy ul. Sielskiej. Od tej decyzji odwołał się Aeroklub, twierdząc, że projekt, który przygotował, jest wystarczający. Wczoraj okazało się, że ratusz będzie musiał ponownie sprawę rozpatrzyć. SKO uchyliło decyzję ratusza, twierdząc, że wymaga ona znacznego uzupełnienia.
Tymczasem ten dokument jest niezbędny Aeroklubowi, by otrzymał od wojewody zezwolenie na budowę - bez niego nie może ubiegać się o pieniądze z kontraktu wojewódzkiego (rządowe pieniądze na inwestycje w województwie). - W środę uruchomiliśmy nabór projektów i zamykamy go 17 maja, a wnioski powinny być kompletne jeśli chodzi o dokumentację - mówi Dorota Kopeć z departamentu polityki regionalnej w Urzędzie Marszałkowskim. - Możliwe jest też uzupełnienie dokumentacji, ale trzeba to zrobić ostatecznie do 31 maja.
- Decyzja SKO oznacza powtórzenie całej procedury - mówi Jarosław Dąbrowski z wydziału ochrony środowiska w Urzędzie Miejskim. - W związku z tym mieszkańcy będą mogli ponownie zgłaszać swoje uwagi do raportu. Muszą się też wypowiedzieć organy opiniujące: wojewoda warmińsko-mazurski i wojewódzki inspektor sanitarny.
Dla miasta i Aeroklubu orzeczenie SKO to wielki kłopot. W międzyczasie Aeroklub przygotował nowy projekt kanalizacji, odpowiadający oczekiwaniom Urzędu Miasta. - Gdyby nie to odwołanie, to wkrótce mielibyśmy pozwolenie na budowę - nie kryje zawodu Piotr Grzymowicz, wiceprezydent Olsztyna. - Aeroklub strzelił sobie samobójczego gola. Zależy nam na tej inwestycji, więc po dokładnym zapoznaniu się z uzasadnieniem będziemy sprawdzali, co jeszcze da się uratować. Terminy są jednak nieubłagane: samo uprawomocnianie się pozwolenia na budowę to dwa tygodnie.
Przedstawiciele Aeroklubu liczą, że miasto im pomoże. - Wszystko zależy teraz od sprawności miejskich urzędników i od ich dobrej woli. Mam nadzieję, że zdążą, bo szkoda by było zmarnowanego wysiłku - mówi Janusz Jędrasik z zarządu Aeroklubu. - Ten pas nie jest potrzebny nam, pilotom sportowym, ale miastu. Pojawiliby się biznesmeni, małe wycieczki, to także popularyzacja regionu - wylicza. - Będziemy chcieli jak najszybciej spotkać się z prezydentem, żeby zastanowić się, co dalej robić - dodaje Jędrasik.
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz