O sprawie ''niefiskalnej żarówki'' w ostatnim czasie mówiły wszystkie ogólnopolskie media. Chodzi o zdarzenie z listopada ubiegłego roku, kiedy to do warsztatu samochodowego w Bartoszycach przyjechały dwie kobiety proszące o wymianę żarówki. W chwili przybycia ''klientek'' właściciel warsztatu opuszczał go dokonując wcześniej bilansu dnia. W warsztacie pozostał pracownik, który spełnił prośbę kobiet i z własnych zapasów przełożył brakującą żarówkę. Okazało się, że kobiety były pracownicami urzędu skarbowego, a całe zdarzenie miało formę prowokacji - kontroli. Mechanik zaś, za swoją usługę wziął jedynie symboliczne 10 złotych i nie wystawił paragonu.
Sprawa trafiła do sądu. Sąd rejonowy w Bartoszycach dwukrotnie uznał, że mechanik popełnił wykroczenie, jednak odstąpił od wymierzenia mu kary. Początkowo naczelnik skarbówki w Bartoszycach domagał się ukarania mechanika, jednak ostatecznie – najpewniej po burzy medialnej wokół tego zajścia - złożył wniosek o cofnięcie złożonej apelacji od wyroku sądu.
W miniony wtorek olsztyński sąd zakończył więc sprawę bez ponownego rozpatrzenia.
Dziś sprawa ma swój dalszy ciąg. Tym razem kary dla urzędników skarbówki domaga się powołany przez premiera Morawieckiego rzecznik małych i średnich przedsiębiorców Adam Abramowicz. Wniosek o ukaranie naczelnika urzędu z Bartoszyc trafił do dyrektora Izby Administracji Skarbowej w Olsztynie.
Rzecznik wyjaśnia, że jego zdaniem ta prowokacja, której dokonali urzędnicy skarbówki naruszała prawa przedsiębiorcy, a urząd "zastawiając pułapkę wykorzystał odruch pomocy znajdującym się w potrzebie ludziom, co drastycznie przyczyniło się do zmniejszenia zaufania przedsiębiorców do administracji publicznej" – czytamy w komunikacie rzecznika.
Komentarze (12)
Dodaj swój komentarz