Data dodania: 2008-04-24 22:37
Skrót przez cmentarz św. Józefa mają we krwi
Remont ogrodzenia na tym cmentarzu miał być receptą na psy chodzące po grobach. Ledwie się skończył, a ktoś wyciął przejście w nowym ogrodzeniu.
W 2005 roku olsztyński sanepid nakazał administratorowi olsztyńskich cmentarzy naprawę ogrodzenia nekropolii. Epidemiolodzy uznali, że ze względu na zły stan techniczny płotu naruszone są przepisy higieniczno-sanitarne. Wszystko przez psy i koty, które miały swobodny dostęp do grobów i tu załatwiały swoje potrzeby.
O problemie wyprowadzania psów na cmentarz pisaliśmy wielokrotnie. W październiku 2007 roku dostaliśmy mail od czytelniczki: "Na cmentarzu jest pochowana moja babcia. Chodzą tu ludzie, którzy traktują go jako park i wyprowadzają tu psy. Jak tak można? Cmentarz to cmentarz. Nie miejsce na psie spacery" - pisała. A na nekropoliach obowiązuje bezwzględny zakaz wyprowadzania psów.
Właścicieli czworonogów nie wypłoszyły z cmentarza nawet akcje straży miejskiej. Józef Kłosek, komendant strażników zapewnia, że patrole sprawdzają miejskie parki i cmentarze co najmniej dwa razy w tygodniu. Czy efekt tych patroli zadowala komendanta? - Myślę, że powinniśmy zwiększyć liczbę strażników w tych miejscach - odpowiada Kłosek.
Miasto już od kilku lat miało w planach odnowienie ogrodzenia. Urzędnicy szukali wykonawcy inwestycji od 2006 roku. Ale ze znalezieniem chętnego były problemy. Nikt nie chciał podjąć się remontu zgodnie z surowymi wymaganiami miejskiego konserwatora zabytków. Wykonawca znalazł się dopiero w listopadzie 2007 roku. Prace zaczęły się kilka tygodni temu. Miały kosztować 80 tys. zł.
Najczęściej ludzie z psami wchodzili na cmentarz od strony ul. Puszkina. W tym miejscu były przed remontem dwie bramki. Wykonawca nowego płotu przejścia zlikwidował. Mieszkańcom okolicznych bloków to się nie spodobało, bo nie tylko chodzili tędy z psami, ale przez cmentarz skracali sobie drogę na przystanek przy ul. Sybiraków, do sklepów przy pl. Powstańców Warszawy czy do kościoła. Nic dziwnego, że jeszcze zanim skończyły się prace ktoś zniszczył nowe ogrodzenie, by dalej swobodnie przechodzić przez cmentarz. Urzędnicy ratusza wspominają, że 31 marca, w czasie pierwszego odbioru inwestycji przez inspektora nadzoru, płot był w dobrym stanie. Ale już następnego dnia, gdy na kontrolę przyszli przedstawiciele urzędu miasta i miejskiego konserwatora zabytków, okazało się, że w siatce ogrodzeniowej są dziury, dokładnie w tych miejscach gdzie przed remontem było przejście. Brakowało także 100 krzewów, które zostały zasadzone przy okazji remontu.
- Wyjściem z tej sytuacji jest wprowadzenie furtek - skomentował w końcu Tomasz Głażewski, wiceprezydent Olsztyna. - Inwestycja została wykonana dobrze, ale nikt nie przewidział, że ustawiając płot nie da się zmienić wieloletnich przyzwyczajeń ludzi, którzy tędy skracali sobie drogę. Poproszę o dokumentację tej sprawy i zobaczymy, czy uda się zrealizować pomysł zamontowania w tym miejscu bramek.
Niestety, zamontowanie furtek w tych miejscach oznacza, że ludzie z psami dalej swobodnie będą wchodzili na cmentarz. Sytuację zmieniłoby zamontowanie solidnego ogrodzenia.
Komentarze (1)
Dodaj swój komentarz