Sprawę wytropiła 56-letnia matka. Przejęła się dymem papierosowym, który wyczuła od niespełna 12-letniego syna. Zresztą podobne zapachy ,biły" od jej wnuka, również 12-latka. Obaj wyśpiewali prawdę: to pan z kiosku sprzedał nam papierosy. Oburzona mama i babcia powędrowała z tą informacją na komisariat. Finał był taki, że kioskarz, 45-letni Wiesław K., po wizycie w sądzie grodzkim stanie się uboższy o 510 zł grzywny. Choć do sprzedaży papierosów nieletnim nigdy się nie przyznał. Chłopcy nie zamierzali jednak zatrzymać prawdy o ,zakupach" tylko dla siebie. Syn kobiety zeznał przed sądem: - Ja już nie palę. Zacząłem palić w wieku 8-9 lat. W tym kiosku jeszcze nie kupowałem fajek. Do kiosku, jak powiedział przed sądem, trafił za namową swojego rówieśnika, a precyzyjniej syna swojej rodzonej siostry, czyli siostrzeńca. To on zapewnił swojego 12-letniego wujka, że w tym kiosku już kilka razy kupował papierosy. Wystarczy tylko zbajerować, że to dla taty. I dodał jeszcze: - No i brat poradził mi, żebym kupił Lighty i powiedział, że marka LD jest dobra. Light, to po angielsku znaczy miętowe, to znaczy że są słabsze - wyjaśniał sądowi. Jednak fajek LD w kiosku nie było. - Sprzedawca zaproponował mi wtedy Mewy, ale były za drogie. Wtedy zastanowiłem się nad papierosami Wicerol Light. Pytałem, czy nie są mocne i sprzedawca powiedział, że słabe - zeznał. Chłopak przyznał się, że kupił markę Wicerol, bo był przekonany, że to chodzi o lepsze Wictory, choć za tę sama cenę. Do kompletu 12-letni palacze dokupili jeszcze pudełko zapałek. Jego kuzyn potwierdził przed sądem tę wersję wydarzeń, choć przyznał, że generalnie już nie pali. Popalał kilka lat wcześniej. Mimo to obaj podzielili się paczką i spalili po kilka papierosów.