Jakiś krytyk władz lokalnych pisze (także na łamach www.olsztyn.com.pl) o latach zaniedbań, niepotrzebnych ścieżkach zdrowia i szlakach rowerowych, które miały (jego zdaniem) spowodować, że stadion w Olsztynie nie powstał. Przychodzi jednak do głowy mnie, lokalnemu obserwatorowi, pewna wątpliwość: czy te ścieżki biegowe, rowerowe i co tam jeszcze, w zamian za stadion, to jakiś straszliwy błąd. Pamiętajmy, że stadion piłkarski powstaje, prawie zawsze, dla miejscowej, zawodowej drużyny piłkarskiej. A wiadomo, zawodowcy to ci którzy dążą do najwyższej klasy rozgrywkowej – obecnie T Mobile ekstraklasy. Czy Olsztyn stać na taką ekipę? Bo oczywiście profesjonalną drużynę można budować za pieniądze miejskie. Można wręcz zawiązywać sportową spółkę akcyjną za samorządowe pieniądze. To jednak jest zdecydowanie błędny kierunek. Pokazuje to przykład choćby Wrocławia, gdzie władze mają wielkie kłopoty przy próbach wyplątania się ze spirali piłkarskich zależności, powstających przy finansowaniu piłkarskich zawodowców.
Władze miejskie, owszem, powinny dbać o lokalną infrastrukturę (także sportową, ale i rekreacyjną). A za zawodowy futbol niech się biorą sponsorzy. Czy jednak takowi w Olsztynie są. Pamiętajmy, że profesjonalny, ligowy, futbol to gigantyczne pieniądze. W naszym mieście takowe ma tylko Michelin. A ta akurat firma nie ma żadnych planów budowy piłkarskiego imperium na Warmii i Mazurach. Bez pieniędzy z oponiarskiego giganta, gra w ekstraklasie skończyłaby się gigantycznymi długami. Taką historię przerabialiśmy w Olsztynie kilkanaście lat temu. Podobne doświadczenia ma Odra Wodzisław, a nawet Widzew z wielkiej Łodzi. Bo futbol zawodowy to też musi być biznes. Zawodowy klub piłkarski jest obecnie taką swoistą agencja reklamową, gdzie towarem jest drużyna futbolowa. Barcelona, Real, Manchester United, a także Legia, Lech czy Wisła teoretycznie mogą sobie pozwolić na budowę drużyny bez oglądania się na, lokalnego, sponsora strategicznego. Siła, bowiem, medialna ich produktu (zawodowej drużyny futbolowej) jest wielka. Można zawsze liczyć, iż ktoś przyjdzie, z pieniędzmi, do takiego klubu, niekoniecznie z miasta jego siedziby. Tyle, że takie sytuacje nie zawsze się jednoznacznie sprawdzają. Bo przecież nawet krakowska Wisła ma ostatnio wielkie kłopoty, tylko dlatego, że zapał do futbolu straciła krakowska „Telefonika”. Kiedyś ciężkie chwile przeżywał poznański Lech. Uratowała go fuzja z bogatą „Amicą”. Jakąż więc przyszłość można budować dla futbolowych zawodowców z Olsztyna. Bez udziału bardzo bogatego sponsora strategicznego, będzie to wieczne dopominanie się, od miasta, kolejnych grantów - dotacji. Nie wiem, czy my jako podatnicy lokalni, ale także i jako wyborcy, tego chcemy. Czy warto pakować miliony w zawodową drużynę futbolową, bez żadnej przyszłości. Czy warto też budować wielki stadion, tylko dlatego, że „miastu się to należy”. Bo niekoniecznie „się należy”. Dowodzi tego garstka kibiców na meczach Stomilu. Oczywiście działacze klubowi zawsze będą twierdzili, że liga jest obowiązkiem miasta i jego władz. Bo to jest w końcu ich praca – działaczy, trenerów, prezesów etc. Czy nie lepiej jednak „stawiać groblę wedle stawu”. A więc czy nie lepiej opierać się tylko na wychowankach (oraz talentach z regionu) i na nich budować przyszłość klubu. Oczywiście to może oznaczać, że ekstraklasa nie przyjdzie do Olsztyna i przez następne dziesięć lat. Ale czy jest to nam potrzebne do życia. Bo mnie się wydaje, że lepiej poczekać, albo na wysyp talentów z olsztyńskich (i okolicznych) akademii piłkarskich, albo też liczyć na autentyczne zaangażowanie się w nasz futbol firmy Michelin. A może jakoś, z czasem, uda się połączyć te dwie sprawy.
A stadion? Oczywiście być powinien. Na razie jednak mógłby być to obiekt niewielki, ale luksusowy. Dostosowany do wszelkich mód i potrzeb obecnych futbolistów.
Komentarze (1)
Dodaj swój komentarz