Z internetowych relacji uczestników demonstracji można się dowiedzieć, że przynajmniej kilka osób zostało zatrzymanych. Jednym z nich był mężczyzna, który na al. Piłsudskiego (pomiędzy urzędem wojewódzkim a urzędem marszałkowskim) został obezwładniony przez funkcjonariusza, a następnie trafił do radiowozu.
Wielu uczestników oburzyło się na działania stróżów prawa, jednak policjanci ujawnili więcej szczegółów.
Wczoraj wieczorem policjanci interweniowali wobec 21-latka podejrzewanego o kradzież telefonu komórkowego innej osoby. Telefon został odnaleziony przy nim w trakcie czynności. Wcześniej nie dość, że nie stosował się do obowiązku zakrycia nosa i ust w przestrzeni publicznej, nie zachowywał bezpiecznego odstępu oraz wykrzykiwał słowa wulgarne, to w trakcie interwencji odmówił podania danych osobowych i nie stosował się do wydawanych mu przez funkcjonariuszy poleceń. Swoim zachowaniem zmusił policjantów do użycia wobec niego środków przymusu bezpośredniego, a następnie zaprowadzony został do radiowozu, skąd po wykonanych czynnościach został zwolniony. To jednak nie spowodowało zmiany w jego zachowaniu, co spowodowało kolejną interwencję z jego udziałem. Mężczyzna był nietrzeźwy i został ostatecznie doprowadzony do izby wytrzeźwień.
Tego samego wieczoru na jednej z olsztyńskich ulic policjanci zauważyli innego mężczyznę, który nie miał nie miał zasłoniętych ust i nosa. Podjęli wobec niego interwencję. Po sprawdzeniu w policyjnych systemach wyszło na jaw, że mężczyzna był poszukiwany przez olsztyńską prokuraturę. Też został zatrzymany.
– możemy przeczytać w komunikacie Komendy Wojewódzkiej Policji w Olsztynie.
Policjanci dodali, że każda policyjna interwencja jest inna i należy ją rozpatrywać oddzielnie.
Wydawanie pochopnych opinii i wymyślanie fałszywych powodów policyjnych interwencji i podawanie ich dalej bez poznania faktów, jest po prostu nieuczciwe i krzywdzące wobec policjantów, którzy każdego dnia wychodzą do służby, by dbać o bezpieczeństwo innych osób.
– dodali.
Demonstranci pisali także o dwóch innych zdarzeniach, które miały mieć miejsce podczas protestów. Jednym z nich miało być włamanie do budynku urzędu marszałkowskiego. Mężczyzna miał zostać ujęty. Z kolei podczas przemarszu w okolicach ul. Artyleryjskiej protestujący mieli usłyszeć słowa „sp***dalamy” i mieli zacząć uciekać. Tymczasem dwóch mężczyzn miało zabrać flagę LGBT uczestnikowi marszu.
O te kwestie zapytaliśmy również olsztyńską policję. Czekamy na odpowiedź.
W środę policjanci na Warmii i Mazurach w trakcie akcji protestacyjnych na ulicach miast kilkadziesiąt razy interweniowali m.in. w związku z niestosowaniem się do nakazu zasłaniania ust i nosa w przestrzeni publicznej, jak i z nielegalnym gromadzeniem się osób. W związku z tymi interwencjami 37 osób zostało ukaranych mandatami karnymi, a wobec 28 skierowane zostały wnioski o ukaranie do sądu.
Tymczasem w trakcie poniedziałkowej manifestacji wylegitymowano 14-latkę, która zdaniem policjantów, zachowywała się wulgarnie.
Notatka z tej interwencji, zgodnie z obowiązującymi przepisami i trybem postępowania wobec osób nieletnich, trafi do sądu rodzinnego i nieletnich do rozpatrzenia tej sytuacji pod kątem wprowadzenia nielegalnego zgromadzenia na jezdnię oraz blokowania ruchu kołowego i tramwajowego. Podczas legitymowania okazało się, że nastolatka na marszu była wraz ze swoją babcią, która po zakończeniu legitymowania zaopiekowała się swoją wnuczką.
– napisali policjanci z Komendy Wojewódzkiej Policji w Olsztynie.
AKTUALIZACJA z dnia 30.10
Dotarliśmy do ratownika medycznego, który w ramach wolontariatu wziął udział w środowej manifestacji. Był naocznym świadkiem interwencji policjantów ws. nietrzeźwego mężczyzny przy urzędzie marsząłkowskim.
– Cały protest przebiegał pomyślnie, wszystko było spoko przez ponad 3 godziny. Później wszystko wymknęło się spod kontroli. Szliśmy koło urzędu (marszałkowskiego – przyp. red.). Wtedy policjanci złapali chłopaczka, który zdążył krzyknąć „w urzędzie nikogo nie ma”. Wtedy w stronę policjantów i ratowników poleciały butelki i kamienie. Jeden z policjantów dostał kamieniem w nogę. My chroniliśmy policjanta, tłum się rzucił na niego. My we dwójkę odciągnęliśmy osiem osób. W momencie, gdy zawinęli mężczyznę, butelka przeleciała mi przed głową. A my po prostu dbaliśmy o bezpieczeństwo tego, który leżał i policjanta – powiedział w rozmowie z nami ratownik medyczny, który brał udział w środowej demonstracji.
Nasz rozmówca dodał, że ratownicy byli na proteście w ramach wolontariatu. Było ich jednak za mało, w sumie ok. 15-20 medyków.
Dodał, że chce naprostować część fałszywych zarzutów, jakie spadły na stróżów prawa i ratowników.
– Wiele osób nam dziękowało za pomoc, za wsparcie. Byli jednak też tacy, którzy szukali zaczepki. Komentarze typu „uciekaj pisowcu”, są nie na miejscu. Poszła informacja, że policja rozpyla gaz. Guzik prawda. Zwłaszcza, że policjanci byli przez cały protest razem z nami. Zwracali nam tylko uwagę, żebyśmy zeszli z drogi – wyjaśnił nasz rozmówca.
Ratownik dodał, że w proteście uczestniczyły osoby, które w zasadzie od początku szukały konfrontacji. Jednak, gdy marsz liczył kilkanaście tysięcy osób, byli skutecznie blokowani. Dopiero później rozpoczęły się problemy, gdy demonstrację opuściło wielu manifestantów.
– Była spora część ludzi, która chciała od początku protestu rozwalić cały protest - namawiali do wchodzenia na ulicę i nieprzepuszczania nikogo, w tym policji. To oni byli prowodyrami całego zamieszania. Szedłem na samym początku - było ich ok. 50, na końcu było 70, w środku podejrzewam, że było podobnie – dodał ratownik medyczny.
Komentarze (31)
Dodaj swój komentarz