Strażnicy miejscy w Olsztynie zarabiają niemal najgorzej w kraju. Tak wynika z raportu NIK, który prezentuje dane zbierane w okresie od 2012 roku do 2014 roku w 16 miastach wojewódzkich kraju. Najwyższa Izba Kontroli badała jakość pracy strażników miejskich, ale i kwestie finansowe związane z utrzymaniem tych służb z gminnych budżetów.
Jak wynika z raportu NIK struktura podejmowanych przez straże interwencji wynikała m.in. ze zgłoszeń mieszkańców i nie uległa w okresie objętym kontrolą istotnym zmianom. Największy udział w stwierdzonych wykroczeniach (62 proc.) miały wykroczenia przeciwko bezpieczeństwu i porządkowi w komunikacji. Pomimo tego, że w przeświadczeniu opinii publicznej w tamtym czasie (2012-2014 r.) strażnicy miejscy zbyt często kontrolowali prędkość samochodów za pomocą fotoradarów – z raportu NIK wynika, że takie zadania były mniejszością pośród wszystkich podejmowanych przez te służby.
NIK badała również warunki pracy stworzone dla strażnika, które potencjalnie zwiększają bezpieczeństwo mieszkańców, rozumiane jako: obszar przypadający na strażnika (im mniejszy tym jego skuteczność może być lepsza) oraz liczba mieszkańców przypadająca na strażnika (im mniej mieszkańców tym skuteczniej może się zajmować ich sprawami). Okazuje się, że Olsztyn nie wygląda w tych statystykach najlepiej.
W okresie 2012-2014 stolica Warmii i Mazur wydała na strażników około 14 mln złotych, podczas gdy na przykład z budżetu Bydgoszczy wydzielono około 40 mln złotych. Dysproporcja pomiędzy miastami jest jednak zbyt duża, by te wskaźniki prezentowały odpowiednie porówanie. Dlatego NIK przeliczyła koszt utrzymania straży na jednego mieszkańca. Dla Olsztyna kwota ta zamyka się w 25 złotych, podczas gdy dla Bydgoszczy czy Krakowa jest to około 40 złotych.
Jeden strażnik w Olsztynie podejmował w okresie kontroli około 1587 interwencji. To oznacza, że strażnicy miejscy w Olsztynie mają wysoką wydajność, która nie jest rekompensowaną wysokością wynagrodzenia.
Komentarze (5)
Dodaj swój komentarz