Zaszczytna funkcja mimo aktu oskarżenia
Kilka dni temu redakcja portalu Olsztyn.com.pl opisała szczegóły sprawy, w nawiązaniu do kontrowersyjnego wyboru oskarżonego przez mieszkańców wsi do pełnienia kolejnej kadencji na stanowisku sołtysa.
8 lipca mężczyzna po raz pierwszy stanął przed sądem. Włodarzowi postawiono zarzut z art. 35 ust. 1a ustawy o ochronie zwierząt, dotyczący odpowiedzialności karnej za zabijanie, uśmiercanie lub dokonywanie uboju z naruszeniem przepisów ustawy albo znęcanie się nad zwierzęciem.
Za dopuszczenie się wskazanego czynu grozi kara pozbawienia wolności do lat 3.
Agresywne zachowanie sołtysa
3 lutego na posesji mężczyzny miała miejsce interwencja inspektorów OTOZ Animals, którzy otrzymali anonimowe zgłoszenie. Po przyjeździe na miejsce, przedstawicielki organizacji stwierdziły szereg nieprawidłowości, począwszy od trzymania psa na łańcuchu, na za dużych szelkach, przypominających uprząż dla konia.
Podczas próby rozmowy, właściciel czworonoga wypchnął jedną z kobiet z terenu posesji, używając przy tym szeregu wulgaryzmów. Następnie, trzymając w ręku łopatę, odczepił psa z łańcucha, szarpnął, podniósł do góry na dwóch łapach i przeciągnął do pobliskiego budynku gospodarczego.
Dwa psy, zgoła odmienne warunki
Na miejsce wezwano funkcjonariuszy policji, którzy początkowo wysnuli wniosek, iż zgłoszenie dotyczy drugiego psa, zamieszkującego posesję. Chodzi o zadbanego, przebywającego w domu sołtysa maltańczyka – jak się okazało podczas rozprawy, należącego do pasierbicy mężczyzny.
Przedstawicielki organizacji wytłumaczyły wówczas policjantom, iż wezwanie dotyczy wychudzonego, zaniedbanego czworonoga, przebywającego w zamknięciu.
Po podjęciu stosownych czynności, podjęto decyzję o tymczasowym odebraniu zwierzęcia właścicielowi.
Zeznania inspektorek
Z relacji inspektorek wynika, że pies posiadał liczne wyłysienia, związane z chorobą skóry, bardzo widoczne na szyi, całym grzbiecie, pachach i przerośnięte pazury. Był bardzo zapchlony, ubrudzony błotem i fekaliami, a także wychudzony. Po przyjeździe kobiet, pies ledwo wyszedł z budy, której wejście nie było dopasowane do jego gabarytów.
Dodatkowo, miski na karmę i wodę były puste. W momencie odpięcia łańcucha, „Bambi” nie umiał się odnaleźć, stąd pojawiły się spekulacje, iż obszar przy podgniłej budzie stanowił jedyne miejsce, które znał. W bliskiej odległości od budy stały butle gazowe.
Co stwierdził lekarz weterynarii?
Zwierzęciem zajęła się Monika L., lekarz weterynarii. Kobieta była obecna podczas poniedziałkowej rozprawy. Według jej zeznań po poddaniu czworonoga badaniu klinicznemu, stwierdzono ślady długotrwałego zaniedbania, złą kondycję fizyczną i psychiczną. Pies wykazywał lekką agresję lękową, zaniki mięśniowe, zmiany dermatologiczne. Posiadał również guza w okolicy odbytu. W organizmie zwierzęcia rozwijał się tasiemiec.
Lekarka stwierdziła znęcanie się nad psem, poprzez głodzenie i przetrzymywanie w nieodpowiednich warunkach, a także niezapewnienie odpowiedniej opieki weterynaryjnej, podkreślając, że zaniedbania mogły powstać nawet na przestrzeni lat.
„Bambiemu” przyznano tylko 1 pkt. w skali BCS (określenie balansu ciała, skala 1-5). Pies wymagał intensywnego, czteromiesięcznego leczenia.
Oskarżony nie przyznaje się do winy i szuka podstępu
Arkadiusz B. stanął przed wymiarem sprawiedliwości bez pełnomocnika. Mężczyzna nie przyznał się do zarzucanego czynu, przekonując wymiar sprawiedliwości, że zajście było ukartowane, aby uniemożliwić mu start w wyborach samorządowych.
Oskarżony zaapelował o wyłączenie jawności rozprawy z powodu hejtu, który wylał się na niego i jego najbliższych. Sąd nie przystał jednak na przedstawiony wniosek.
Na co dzień mężczyzna prowadzi gospodarstwo rolne, osiągając dochody, w zależności od pory roku, w granicach 10-15 tys. zł miesięcznie. Zapytany przez sąd o pensję małżonki, stwierdził, że nigdy o tym nie rozmawiali, bowiem są małżeństwem z dwuletnim, tylko, stażem, więc się tym nie interesował…
W momencie składania wyjaśnień, Arkadiusz B. sugerował, że na teren jego posesji „nasłano” konkretną inspektorkę (obecną na sali Ewelinę P.), pełniącą stanowisko policjantki. Kobieta odpierała zarzut, informując, iż po otrzymaniu zgłoszenia nie była świadoma, że pod wskazanym adresem mieszka sołtys.
15 lat opieki bez zarzutu?
Oskarżony tłumaczył, że pies znajdował się pod jego opieką przez ostatnich 15 lat i był jego „przyjacielem”, którego przywiązywał do łańcucha jedynie na czas obrządku, czyli dwa razy dziennie, aby „nie plątał się pod nogami”.
- Jak mogłem się znęcać 15 lat nad psem, jak on 15 lat przeżył? To był mój przyjaciel – stwierdził.
Mężczyzna nie ma sobie nic zarzucenia. Podczas rozprawy stwierdził, że czworonóg nie był głodzony, a co roku szczepiony i odrobaczany. W okresie mrozów nie przebywał w budzie, bowiem noce spędzał w spichlerzu na posłaniu (stara kanapa).
Sołtys wskazał, że posiadając na gospodarstwie konie, co miesiąc na miejscu zjawia się profesor weterynarii, często w towarzystwie studentów, więc, siłą rzeczy, nawet przy okazji, zauważyłby problem z „Bambim”.
Kolejna rozprawa, na której przesłuchana zostanie, m.in. właścicielka hotelu dla zwierząt, do której trafił pies i sąsiadka oskarżonego, została wyznaczona na 9 września (poniedziałek).
Komentarze (15)
Dodaj swój komentarz