Przypomnijmy, że do pożaru Strusiolandii doszło w nocy z soboty na niedzielę (Gmina Dywity. Strusiolandia w ogniu [ZDJĘCIA]).
Pożar doszczętnie strawił salę weselną wraz z wyposażeniem oraz dach budynku agroturystycznego z pokojami mieszkalnymi. Na szczęście nikt nie ucierpiał, zwierzętom również nic się nie stało.
Akcja gaszenia pożaru trwała pięć godzin. Brali w niej udział zawodowi strażacy z Olsztyna, jak również druhowie z pobliskich miejscowości (Brąswałd, Spręcowo, Kieźliny, Świątki - łącznie w działaniach wzięło udział 11 zastępów, 40 strażaków).
Obecnie właściciel prowadzi rozmowy z rzeczoznawcą.
– Nie wiem jeszcze, jakie są straty. Na pewno olbrzymie – przyznał w rozmowie z nami Marek Żejmo, właściciel.
Dodał, że przyczyna pożaru jest dopiero ustalana przez biegłych. Ogień pojawił się najpierw w drewnianej części sali i momentalnie zajął cały budynek.
Na ten moment właściciele Strusiolandii nie myślą o odbudowie chaty.
– Wzrosły ceny materiałów budowlanych. Postawienie całego budynku i wyposażenie go to koszt pewnie ok. miliona złotych, a na to nas nie stać – dodał Żejmo.
Tymczasowym rozwiązaniem ma być wiata, a imprezy przeniesione w plener – będzie więc grill czy ogniska, bo jak podkreśla właściciel, zarabiać jakoś trzeba na kredyty.
W Internecie uruchomiono zbiórkę pieniędzy na pomoc pogorzelcom, którą założyła synowa właściciela. W ciągu pięciu dni zebrano blisko 37,5 tys. zł.
– Chcę bardzo podziękować ludziom, którzy nas wspierają. Dla nas to bardzo dużo znaczy – dodał właściciel Strusiolandii.
Komentarze (9)
Dodaj swój komentarz