- Kandyduje pani na stanowisko prezydenta Olsztyna. Każdy, z konkurentów, obiecuje w swoim programie wiele inwestycji miejskich. Skąd jednak na nie brać pieniądze. Bo przecież budżet nie jest z gumy. To ciągle ten sam miliard złotych, jakim dysponują władze Olsztyna – pytanie kieruję do A. Wasilewskiej.
- W Olsztynie jest do zrobienia wiele rzeczy takich, które można także załatwić bez żadnych pieniędzy. W okolicznych gminach mieszka wiele osób pracujących w Olsztynie. Tu też przywożą swoje dzieci do szkół i przedszkoli. Należy więc pomyśleć o zasadzie wspólnego biletu, na różne środki transportu. Trzeba też spróbować wykorzystać, na rzecz komunikacji miejskiej, szlaków kolejowych – tych podmiejskich jak i wewnątrz olsztyńskich. Tego rodzaju inicjatywy nie wymagają większych pieniędzy. Tu wystarczy tylko rozmawiać. Z koleją, sąsiednimi gminami, firmami transportowymi… Tym bardziej, że niebawem rozpocznie się kompleksowy remont drogi Olsztynek – Olsztyn. To będzie związane z wielkimi utrudnieniami. Aż się prosi by, w związku z tym wykorzystać, do transportu podmiejskiego, kolej.
- Co Olsztyn może zaoferować, sąsiednim gminom, w zamian za współpracę, przy transporcie ludzi z i do Olsztyna. Kto za tego rodzaju udogodnienia zapłaci.
- To mieszkańcy tych gmin chcą współpracy z sąsiednim Olsztynem. A więc trzeba się także dogadywać odnośnie wspólnego finansowania tego rodzaju inicjatyw. Wójtowie i burmistrzowie sąsiednich, wobec Olsztyna, gmin narzekają, że nikt z nimi o takich inicjatywach nie chce rozmawiać. Mam wrażenie, że nie chodzi tu o pieniądze – w istocie rzeczy niewielkie, ale bardziej o styl sprawowania władzy.
- Olsztyńscy przedsiębiorcy (szczególnie ci budowlani) narzekają, że czują się niedowartościowani przy rozdziale zleceń idących z urzędu.
- Miejskie przetargi wygrywają częśtokroć wielkie firmy, spoza Olsztyna, a potem i tak podwykonawcą jest ktoś z Olsztyna. Tylko za mniejsze pieniądze. Trzeba więc w warunkach przetargu uwzględniać warunki, które preferowałyby miejscowych przedsiębiorców. Temu mogłaby sprzyjać zasada dzielenia zamówień. A wiec nie od razu cała ulica, ale jej oddzielne fragmenty. To pozwoliłoby miejscowym firmom stanąć do równej walki z tymi wielkimi. Ponadto w warunkach przetargowych zawsze można określić wielkość firmy preferowanej do tego, a nie innego zamówienia.
- Może się to zakończyć tym, iż podstawowym miernikiem nie będzie tylko i wyłącznie cena. Może to i dobre dla przedsiębiorców lokalnych, ale mieszkańcy Olsztyna mogą, dzięki temu, mieć mniej wyremontowanych ulic.
- Miejscowe firmy sporą część podatku zostawiają w kasie miejskiej. A te duże płacą je zupełnie gdzie indziej.
- Ludzie mówią, że olsztyńskie ulice nie należą do najczystszych.
- Może wreszcie należy część zasiłków dla bezrobotnych przeznaczyć na płace w zakładzie oczyszczania miasta.
- Czy jednak byłoby to zgodne z prawem. Bo przecież nie można bezrobotnemu uzależnić wypłaty zasiłku, od tego czy podejmie jakąś, wskazaną przez miasto, pracę porządkową.
- Istnieją przepisy pozwalające jakoś tych bezrobotnych wykorzystać.
- W Olsztynie brakuje miejsc w żłobkach.
- Trzeba więc myśleć o budowie kilku nowych żłobków. Znalazłyby się na to różnorakie fundusze unijne czy te z funduszu społecznego.
- A oświata…
- Czas najwyższy położyć duży nacisk na szkolnictwo zawodowe.
- Czy to jednak wystarczy dla zbilansowania liczby nauczycieli i uczniów. W ciągu ostatnich lat szkoły przeżywają niż demograficzny, w klasach jest coraz mniej uczniów. A nauczycieli ciągle nie ubywa.
- Na razie nauczyciele tracą godziny nadliczbowe. Zostają na podstawowych etatach. Coraz więcej jednak miejsc pracy pedagogicznej powstaje w procesie nauczania początkowego, w przedszkolach. Może więc wystarczy część nauczycieli przekwalifikować. Trzeba też rozmawiać, o tych sprawach, z rodzicami. Jak oni widzą siatkę szkolną w mieście. Bo nie wolno zapominać, że szkoła jest przede wszystkim dla uczniów, a nie dla nauczycieli. Jeśli mimo wszystko okaże się, że nauczycieli jest zbyt dużo, to trzeba będzie im zaproponować odejścia do innych zawodów, firm itd. Bo prezydent miasta jest przede wszystkim od podejmowania decyzji. Nie można być tu konformistą, który da i temu świeczkę i temu ogarek. Choć każda decyzja musi być poprzedzona wieloma dyskusjami. Tak z radnymi (wszystkich opcji!) jak i z mieszkańcami miasta, których dana decyzja ma dotyczyć. Ciągle też trzeba pamiętać, że pieniądze na pracę nauczycielską są w funduszach europejskich. I to nawet bez tak zwanego udziału własnego. Tyle, że najpierw ktoś musi wniosek o dofinansowanie napisać, potem go rozliczyć. I tu jakby brakuje chętnych. Magistrat patrzy na dyrektorów, dyrektorzy na nauczycieli, a ci znów zrzucają całą sprawę na magistrat. A obecnie tych pieniędzy trzeba szukać. I jeśli ktoś nie odnajduje się tej sytuacji to prezydent już na to lekarstwa mieć nie będzie.
- Wyborcy rozliczają swoich wybrańców z inwestycji. To jest z reguły wyznacznik sukcesu bądź porażki. Co pani chciałaby takiego w Olsztynie zbudować, co by zmieniało miasto.
- Pomysłów mam wiele, ale realia finansowe raczej takim obietnicom nie sprzyjają. Chyba trzeba by jednak zacząć (prócz inwestycji kontynuowanych) od bazy sportowej – stadion, hala sportowo widowiskowa. Stadion, mały, kameralny, ale z wszelkimi, nowoczesnymi rozwiązaniami. Hala zaś zupełnie nowa, wielofunkcyjna, gdzieś daleko od centrum, ale dobrze skomunikowana z innymi dzielnicami. Bo „Urania” do takiego celu się nie nadaje. Jest położona praktycznie w centrum miasta. Brak tam parkingów. Pieniądze oczywiście z funduszy zewnętrznych.
- Do projektu, tego rodzaju, trzeba mieć „udział własny”.
- Zadłużenie miasta sięga ledwie 25% budżetu. Rezerwy są więc w bankach. Przede wszystkim na „udziały własne”. Wiem, że ministerstwo sportu chętnie by pomogło w naszej inicjatywie, ale trzeba się wreszcie do niego zwrócić.
- Czy miasto powinno finansować sport zawodowy. I nie o obiekty tu chodzi lecz o udział magistratu w futbolowej, sportowej, spółce akcyjnej OKS Stomil.
- Wiele klubów piłkarskich w Polsce ma, jako akcjonariusza, władze miejskie. Tak jest we Wrocławiu, Kielcach, Zabrzu. Sport jest bowiem rewelacyjnym środkiem promocji miasta i regionu. Osobiście uważam jednak, że władze miasta nie powinny wykupywać akcji spółki sportowej lecz usługę promocyjną. To dotyczy przede wszystkim siatkarzy, piłkarzy oraz wielu pojedynczych imprez, o znaczeniu wybiegającym poza region.
- Jednym z nośnych elementów każdej kampanii wyborczej, w Olsztynie, jest podkreślanie konieczności rozwoju kontaktów przygranicznych z Kaliningradem. Za przykład daje się tu Gdańsk, gdzie Rosjanie jeżdżą z lubością, zostawiając duże kwoty pieniędzy. Czy warto działać w kierunku ściągnięcia turystów rosyjskich (nawet tych „zakupowych”) do Olsztyna. Jak to zrobić.
- Obecna polityka zagraniczna w mieście praktycznie nie istnieje. Nawet stosunki z miastami partnerskimi są bardzo ograniczone. Trzeba więc przede wszystkim rozpocząć od dofinansowania kursów pociągów na trasie Olsztyn – Kaliningrad. Można to uczynić wspólnie z Urzędem Marszałkowskim, który był chętny, już w tej kadencji, do takich ustaleń. Niestety miasto na propozycje te nie zareagowało.
- Spore wzburzenie wzbudziła, wśród olsztynian, idea budowa kolejnej galerii handlowej pomiędzy Nagórkami i Jarotami.
- W Olsztynie brakuje całościowej wizji rozwoju miasta, czyli planu zagospodarowania nie lokalnego, ale ogólno miejskiego. Gdyby takowy istniał to można by także ocenić, gdzie miejsca na kolejne galerie handlowe powinny się znaleźć. Niestety teren pomiędzy Jarotami i Nagórkami został wcześniej sprzedany przez miasto, właśnie w celu wybudowania tam galerii handlowej. Trudno więc tu winić przedsiębiorcę, że chce budować galerię. Bo przecież on w takim celu działkę kupił.
- Staje więc pani w tej sprawie po stronie biznesu, a nie części mieszkańców.
- Ja staję po stronie prawa. Bo prezydent musi je przestrzegać. W każdej dziedzinie.
- Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał: Krzysztof Szczepanik
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz