W 2011 roku opublikowaliśmy na naszym portalu wpis "Z Bloga: Urząd Pracy jest cacy..??". W poniedziałek (20 czerwca) jedna z internautek postanowiła wyrazić swoją opinię na ten temat. Wpis był na tyle obszerny oraz intrygujący, że postanowiliśmy zaprezentować go szerzej naszym Czytelnikom.
Sprawa dotyczy Urzędu Pracy w Olsztynie i podejścia tamtejszych pracowników do osób bezrobotnych. Swój wpis internautka ukrywająca się pod pseudonimem "bezrobotna" rozpoczęła następująco (pisownia oryginalna):
Z moich obserwacji, jako osoby bezrobotnej, zgadzam się z opinią, że Urząd Pracy woli eliminować bezrobotnych, niż bezrobocie. Po dzisiejszej, drugiej, wizycie w Urzędzie jestem zdruzgotana. Jakiekolwiek próby apelowania do obsługującej mnie Pani spaliły na panewce. Po raz drugi usłyszałam sugestie, że nie szukam pracy, nie przeglądam ofert pracy i że jestem już 1,5 miesiąca na bezrobotnym. Wyszukała dla mnie ofertę na pół etatu, twierdząc, że już dawno powinnam złożyć swoją ofertę na to ogłoszenie, że dzień powinno się zaczynać od przeglądania ofert pracy ze strony Urzędu Pracy
Co z innymi formami szukania pracy? Proponowanie stażu niezgodnego z kwalifikacjami. Owszem, zapewne mają wytyczne, rozszerzanie kwalifikacji - nie mam nic przeciwko, może się przydać. Jednak nie chciałabym usłyszeć, tak jak kilkanaście lat temu w tymże UP - "że mam niespójną karierę zawodową i dlaczego" (jako pracownik biurowy, w różnych branżach).
Dodatkowym problemem czytelniczki jest to, że mimo stażu (proponowanego w zamian za pracę), który by odbywała, nie byłaby w stanie znaleźć czasu na szukanie ofert pracy.
Drugą kwestią jest to, że odbywanie stażu odbiera czas na szukanie pracy. Przeglądam wszystkie oferty, bez filtrowania, na wszelkich możliwych portalach ogłoszeniowych. Nie wiem, czy bym miała siły po powrocie ze stażu, zrobieniu obiadu, móc jeszcze codziennie mieć siły na przeglądanie ofert. Podczas tej wizyty, oczekując na swoją kolej, byłam świadkiem, że trzeba uważać przy podpisywaniu zgody na staż. Przepraszam, nie udało mi się tego nie usłyszeć, mimo najlepszych chęci. Staż proponowany na siłę, widocznie kobieta nie zorientowała się, z czym się wiąże podpisanie takiej zgody.
Za każdym razem, gdy podejmowała próbę znalezienia odpowiedniej pracy, była odrzucana przez urzędniczki, które jako argumenty używały stwierdzeń, że nie mają dla niej czasu, że kobieta jest natrętna. Niestety nie wróży to dobrej przyszłości dla Urzędów Pracy oraz bezrobotnych.
Po wizycie w miejscu odbywania stażu, stwierdziła, że jest to niezgodne z jej kwalifikacjami. To właśnie zakomunikowała przy mnie urzędniczce. Niestety wiąże się to z odebraniem prawa do zasiłku. Urzędniczka była empatyczna, poinformowała, że może się odwoływać. Niemniej na pewne uwagi nie powinna sobie pozwalać, szczególnie, że zwracała się do kobiety, która mogłaby być jej matką.
Zdaniem czytelniczki, doradcy zawodowi czy osoby obsługujące w okienkach są jednak często niesprawiedliwi wobec bezrobotnych, ponieważ zarzucają, że poszukiwania ofert pracy były za słabe oraz, że ma się za duże wymagania…
Kilkanaście lat temu, gdy byłam bezrobotna, wezwano mnie na rozmowę, zdaje się z doradcą zawodowym. Wizyta umówiona na określoną godzinę. Gdy się stawiłam, zbeształa mnie. Po co tu przyszłam, że nie ma czasu itp. Po wytłumaczeniu, że mam wezwanie w tym właśnie dniu, na tę godzinę, w tym pokoju wyrzuciła mnie. Poszłam natychmiastowo na skargę do dyrektora UP. Załagodzono sprawę, poinformowano, że musiałabym napisać skargę do Prezydenta miasta, że pracownik może mieć kłopoty, pracownik zostanie pouczony. Odpuściłam. Ubiegałam się w tamtym czasie o kurs. Po wpisaniu na listę usłyszałam, że się nie dostanę, bo jest za dużo osób. Bycie osobą bezrobotną jest wystarczająco trudnym i upokarzającym doświadczeniem, natomiast wyrażanie tych wszystkich uwag jest poniżające i bezduszne.
Jak dalej pisze kobieta, sama musi się utrzymywać, do czego dochodzi również spłata kredytu. Stwierdziła, że nie może jednak liczyć na pomoc urzędników, bo nie traktują jej poważnie, mimo że codziennie, sumiennie angażuje się w poszukiwanie ofert pracy.
Byłam na 20 rozmowach kwalifikacyjnych. Wysłałam dużą ilość CV, nawet poniżej moich kwalifikacji. Tłumaczyłam dziś "mojej" urzędniczce, że nie symuluję. Muszę sama się utrzymać, nikt mi nie pomoże. Nie mam oszczędności, mam do opłaty kredyt, czynsz, media. Rozumiem, że wykonują swoją pracę, mają wytyczne, że część z nich jest zaangażowana, że jest sporo osób, którym wygodnie jest być bezrobotnym.
Czytelniczka stwierdza również, że osoby pracujące na stanowisku obsługi klienta nie są do końca przygotowane do swojej roli, zwłaszcza jeśli chodzi o stosunek do drugiego człowieka.
Nie oczekuję współczucia, tylko godnego traktowania, zgodnego z normami obsługi klienta. Przez kilkanaście lat niewiele zmieniło się w tej instytucji. Boję się zwrócić uwagę urzędniczce, bo nie wiem jak się to na mnie odbije. Uważam, że każda z pracujących tam Pań powinna, przed rozpoczęciem pracy, przejść roczny staż w prywatnej firmie na stanowisku obsługi klienta. Wiem, jestem idealistką :) Czy kiedykolwiek to się zmieni?
A wy jakie macie odczucia względem urzędów pracy?
Zachęcamy wszystkich czytelników do kontaktu z naszą redakcją. Jeśli coś was denerwuje, drażni w naszym mieście lub masz ciekawe przemyślenia na jakiś temat, jesteś do czegoś pozytywnie nastawiony – napisz do nas! Być może Twój wpis także opublikujemy.
Komentarze (37)
Dodaj swój komentarz