Data dodania: 2008-01-21 21:39
Urzędniczka oskarża prezydenta o gwałt
Prezydent mówił, że jak mu się nie będę oddawała, to mnie zwolni. Po latach milczenia jedna z urzędniczek olsztyńskiego ratusza zdecydowała się powiedzieć o dramacie, który przeżywała, pracując w urzędzie miasta
Wczorajsza "Rzeczpospolita" napisała o kobiecie, która pracowała w ratuszu kilka lat, rok temu zdecydowała się odejść z pracy. Dziennikarzowi opowiedziała o trwającej od 2001 r. gehennie.
Praca albo seks
- Biłam go, kiedy próbował to robić. Sugerował, że jak mu się nie będę oddawała, to mnie zwolni - relacjonuje gazeta.
Rok temu lekarz wysłał kobietę na urlop chorobowy. Była wtedy w ciąży. - Któregoś dnia prezydent przyjechał do mnie do domu i zgwałcił - dodaje.
Lekarz, który badał potem kobietę, zabezpieczył materiał genetyczny, przesłał do laboratorium na badanie i powiadomił o wszystkim prokuraturę. - Ale kobieta nie złożyła wniosku o ściganie sprawcy. Nie chciała także powiedzieć, kim on jest. W tej sytuacji nie mogliśmy nic zrobić - opowiada Mieczysław Orzechowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Olsztynie. Tak też tłumaczy tamtą decyzję, by nie wszczynać śledztwa.
Śledztwo od nowa
W piątek prokuratorzy na nowo podjęli śledztwo. - Kobieta w chwili gwałtu była w ciąży, zachodziło więc prawdopodobieństwo odniesienia przez nią uszczerbku na zdrowiu. A to podlega ściganiu z urzędu - wyjaśnia Orzechowski.
Choć wcześniej kobieta nie powiedziała śledczym, kto miał ją zgwałcić, prokuratorzy zapewniają, że zbadają także wątek prezydencki. - Na pewno nic nie pominiemy i sprawdzimy, czy urzędnicy ratusza mieli związek z tą sprawą - zapowiada Cezary Kamiński, prokurator okręgowy w Olsztynie.
To źli ludzie mnie oskarżają
Prezydent Czesław Małkowski stanowczo wszystkiemu zaprzeczył. Zwołał wczoraj przed południem konferencję prasową, podczas której wygłosił krótkie oświadczenie. Powiedział też, że publikacja w gazecie to zemsta nieprzychylnych mu osób. I poinformował, że złoży pozew przeciwko autorowi tekstu w "Rzeczpospolitej".
O ile jednak niektórzy uznali informacje gazety za szokujące, część ratuszowych urzędników i dawnych kolegów partyjnych Czesława Małkowskiego nie była specjalnie zdziwiona tym, co przeczytała w artykule.
Wiedzieli i nic
- To był rok 2003 lub 2004, kiedy zgłosiła się do mnie urzędniczka, skarżąca się na zachowanie prezydenta Czesława Małkowskiego. Prosiła, żebym jako szef struktur SLD "przywołał go do porządku" - opowiada Stanisław Szatkowski, szef SLD na Warmii i Mazurach. - Prezydent czynił jej propozycje, sugerował, że jeśli nie ulegnie, może mieć kłopoty z awansem. Zadzwoniłem do prezydenta, ale on wszystkiemu kategorycznie zaprzeczył. Jednak chodziło o inną kobietę niż opisana w gazecie. To więc było trochę jak z yeti. Wszyscy o tym mówili, ale nikt nie widział.
Także Zbiegniew Dąbkowski, przewodniczący rady miasta (PO), mówi, że docierały do niego skargi od kobiet. - Mówiły o dziwnym zachowaniu prezydenta. Jednak nie prosiły mnie o pomoc w sposób jednoznaczny. Uznałem, że są dorosłe,\ i wiedzą, co powinny robić - mówi.
Niech prezydent idzie na urlop
Jak na te informacje zareagują politycy, zwłaszcza Platformy Obywatelskiej, która w ratuszu jest w koalicji z prezydenckim klubem radnych "Po prostu Olsztyn"? Tomasz Głażewski, przewodniczący powiatowych struktur Platformy i wiceprezydent miasta: - Stwierdzenia zawarte w artykule bulwersują. Dostałem oświadczenie prezydenta, w którym pisze, że są nieprawdziwe. Przy takiej wadze oskarżeń nie wiem jednak, czy nie byłoby słuszne, żeby prezydent wykorzystał zaległy urlop i pozostał na nim do czasu wyjaśnienia sprawy.
Także opozycyjny klub radnych PiS zebrał się wieczorem, by zająć stanowisko dotyczące zarzutów stawianych prezydentowi.
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz