Konferencję rozpoczął Artur Chojecki, szef wojewódzkich struktur Prawa i Sprawiedliwości. Stwierdził, że podstawowym zadaniem polityki jest dbałość o dobro obywateli. Dzisiaj ma być ono zagrożone przez "radykalne podwyżki cen", które mają nastąpić od 1 lipca.
- Złożyliśmy projekt ustawy o zamrożeniu cen energii, ale utknął gdzieś w czeluściach gabinetu marszałka Hołowni - tłumaczył poseł. - Podjęliśmy więc inicjatywę obywatelską przygotowania tego projektu.
Zgodnie z konstytucją inicjatywę ustawodawczą mają prezydent, rząd, Senat, posłowie oraz 100 tys. obywateli. To z ostatniej drogi zamierzają skorzystać parlamentarzyści PiS, zmuszając koalicję rządzącą do zajęcia się projektem.
- Będziemy zbierali te podpisy tak aby jeszcze w czerwcu złożyć je w Sejmie, aby ustawa mogła od lipca obowiązywać. Będziemy w każdej gminie, w każdej miejscowości, można podpisy przynosić także do naszych biur poselskich - mówił były wojewoda warmińsko-mazurski.
Następnie głos zabrała poseł Iwona Arent, przypominająca, że rząd Mateusza Morawieckiego przygotował zamrożenie cen, by Polacy nie odczuwali drastycznych podwyżek cen nośników energii, które z różnych powodów dotknęły większość świata w ostatnich latach.
- Co nam oferuje rząd Donalda Tuska? Nową ustawę, w której są inne rozwiązania. Bon energetyczny otrzyma może milion osób - mówiła. - Osoby wynajmujące, które ledwo wiążą koniec z końcem nie otrzymają go, bo nie są właścicielami mieszkań.
Dalej szefowa okręgowych struktur PiS mówiła o samej konstrukcji ustawy, zaproponowanej przez koalicję rządzącą. Według jej słów bon ma być jednorazową wypłatą środków od 300 do 1200 zł, w zależności od dochodu. Arent stwierdziła, że rządowa propozycja ze względu na niewielki rodzaj pomocy powinna nazywać się ustawą "na waciki i patyczki do uszu".
- To nie chroni nas przed podwyżkami cen energii. Te 300 zł może nie wystarczyć nawet na zapłacenie jednego rachunku - przekonywała poseł.
Iwona Arent zaznaczyła jednak, że klub Prawa i Sprawiedliwości nie głosował przeciw ustawie proponowanej przez rząd. Ma to pokazywać dobrą wolę partii co do ustaw, mających pomagać w różne sposoby Polakom. Właśnie taką pomocą ma być obywatelski projekt, pod którym zbierane są podpisy.
- To obywatele się do nas zwrócili, żeby pokazać, że nie zgadzają się na takie ustawy nie niosące pomocy - tłumaczyła działaczka PiS. - Ludize składają podpisy bez względu na poglądy polityczne, mówią, że nie głosują na PiS ale nie zgadzają się z propozycją rządu Donalda Tuska.
Komentarze (11)
Dodaj swój komentarz