I tu nagle jak grom z jasnego nieba pada oferta Polskiego Związku Lekkiej Atletyki, który proponuje uporządkowanie biegów masowych w kraju poprzez między innymi wydawanie certyfikatów, rejestrację zawodników w formie kart biegacza itd. Jest to nic innego jak sformalizowanie całego ruchu, a ponieważ dotyczy on wielu rozkochanych w tej formie rekreacji mieszkańców Warmii i Mazur, także Olsztyna, nie można nad tym przejść do porządku dziennego.
Wywołało to zrozumiałą burzę ze strony tysięcy uczestników, którzy przeczuwają, że ingeruje się ich sferę intymności. W ciągu ostatnich lat poznałem wielu biegaczy. Przebija z nich poczucie wolności. To są sportowcy czystej krwi. Bieg długodystansowy jest symbolem swobody. Pokonywanie kilometrów wśród lasów i pól, walka z własnymi słabościami na trasie - to sposób na życie. Ci ludzie nie wydzierają się na trybunach, oni znacznie bardziej cenią sobie kontakt z naturą, ciszę.
Ktoś chce tę równowagę i spokój zachwiać.Wszystko zunifikować, uszczęśliwić ludzi na siłę. PZLA wprawdzie nie narzuca woli i nawet wycofuje się ze wstępnej propozycji, informując, że konkrety zaprezentuje w pierwszym kwartale przyszłego roku, ale gra jest warta tego, by temat drążyć i przekonywać niezdecydowanych. PZLA wykorzystuje w dyskusji znane autorytety sportowe: medalistów olimpijskich, zapewnia, że biegacze zachowają wszystkie swoje przywileje, a nowe propozycje mogą im tylko pomóc.
Ludzie są jednak nieufni, bo poznali mechanizmy takiego działania. Przykładów w ostatnich latach było aż nadto. Wielu nie może przeboleć, że z jednej komuny trafiliśmy do drugiej, gdzie wprawdzie panują inne obyczaje, ale są one nam narzucone i co gorsza utrwalane. A przecież nie musimy się z nimi zgadzać. W sporcie powstały profesjonalne ligi, które owszem podniosły poziom sportowy, ale stały się przede wszystkim finansową gratką dla niewielkiej grupy osób. Często odbywa się to kosztem podatników, bo przecież nasi ligowcy promują miasta i regiony za niezłe pieniądze. W grach zespołowych sprawę już załatwiono, więc trzeba szukać nowych wyzwań , a biegi masowe są znakomitym kąskiem, bo tu pole do popisu jest ogromne. Współpraca z wybranymi firmami farmaceutycznymi, placówkami zdrowia, firmami z odzieżą sportową, dietetykami, mediami to szansa stworzenia zamkniętego kręgu, gdzie zależności stwarzają kolejne możliwości.
PZLA tłumaczy się, że biegi długodystansowe i przełajowe są integralną częścią lekkiej atletyki i moralnym obowiązkiem stowarzyszenia jest opieka nad tą formą nawet w wydaniu amatorskim. Zapomina się przy tym o jednym, że sport już dawno podzielił się na: profesjonalny, gdzie dominuje komercja i amatorski wynikający ze zwyczajnej potrzeby przeciętnego obywatela.
Na szczęście wśród uczestników masowych biegów ogromną rzeszę stanowią ludzie wykształceni. Uświadomili sobie, że rekreacja jest wspaniałym pomysłem na poprawę samopoczucia i wykorzystanie czasu wolnego. Są też świadomi, że ktoś im zaczyna przeszkadzać, ingerować w to, co stworzyli i pielęgnują z takim zaangażowaniem. Nie chcą do przesady znormalizowanych tras, tak ja my nie chcemy tylko takich ogórków, których parametry zatwierdziła jakaś tam komisja europejska. Bokiem nam wychodzą: biurokracja i procedury, które niszczą co naturalne i bardziej logiczne.
Czy konfrontacja jest nieunikniona? Raczej tak. Dlatego życzę niezłomnym biegaczom od lat przemierzającym czasami dziewicze trasy, by nie poddawali się i cechy, które utrwalali podczas samotnych prób racjonalnie wykorzystali w obronie swoich racji.
Marek Dabkus
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz