Jeden z kandydatów prezydenckich twierdzi, że trzeba dać możliwości dla rozwoju biznesu i inwestycji, w postaci ulg podatkowych. Nie mówi jednak nic o tym ile takie ulgi by kosztowały, drugi biadoli, że rok w rok, utrzymanie lotniska olsztyńskiego w Szymanach pochłania 2 miliony złotych. Lepiej te pieniądze wydać na budowę „Pętli Mazurskiej”, sugeruje tenże kandydat. Co prawda nie zahacza ona („Pętla”) o Olsztyn, ale pomoże ściągnąć, także do naszego miasta, turystów. Tyle, że „Pętla” ma, w najskromniejszych wymiarach, kosztować 100 milionów złotych. Skąd wziąć brakujące 92 miliony (2 miliony x 4 lata kadencji samorządowej = oszczędności z zaniechania utrzymywania lotniska), już pan kandydat nie wyjaśnia. Trzeci kandydat jak niepodległości broni koncepcji budowy połączeń tramwajowych w Olsztynie. Zapomina tylko wyjaśnić znaczne przerosty kosztów tej inwestycji oraz równie znaczne opóźnienia.
Inni kandydaci nie gapy i … nie są gorsi. A to ktoś uzdrowi … ochronę zdrowia, a to inny wybuduje mieszkania socjalne. Kolejny jeszcze mówi, że tylko on jest gwarantem zmiany upodobań kaliningradzkich „zakupowiczów”, którzy dzięki niemu zrezygnują z wyjazdów do Gdańska, na korzyść Olsztyna. Ciekawe tylko jak, i za ile, to zrobi?! Tego już jednak pan kandydat nie wyjaśnia. Bo wiadomo, czas obietnic (pustych!) nastał. I jeszcze te wzajemne konflikty, animozje. Wszak już jeden z kandydatów, na prezydenta Olsztyna, powiedział publicznie o drugim, że „kto raz zdradził, ten zawsze będzie zdradzał”. W domyśle ten drugi nie chciał się ułożyć z pierwszym, no więc pierwszy nazwał drugiego zdrajcą. Cóż więc nam, szaraczkom, (tfu!) wyborcom pozostaje. Nie brać udziału w wyborach, to tak jakby oddać coś walkowerem. A więc należy jednak do urn pójść!! By potem nikt się (słusznie!!) z nas nie podśmiewał: nie było cię na wyborach, to nie masz prawa do narzekań i biadoleń. Na kogo jednak oddać swój głos. Należy się chyba, mimo wszystko, skupić na programach wyborczych. Dobrze by było dokładnie je przeanalizować. Odsiać plewy obietnic, bez pokrycia (finansowego!), od ziarna czegoś skromniejszego, ale za to realnego. Jak jednak przebrnąć przez kakofonię obietnic.
Oczywiście możemy sami analizować budżety, liczyć możliwości i tak dalej. Dla tych jednak, mniej cierpliwych, proponujemy coś innego: czytajcie uważnie nasze publikacje. Będziemy się starali, przed wyborami, dokładnie przepytać kandydatów na prezydenta Olsztyna, na radnych sejmikowych, miejskich, powiatowych. Niech wyliczą, przed dziennikarzem (a więc i przed czytelnikami) ile kosztować by musiała realizacja ich (i ich ugrupowań) obietnic. I jak się to ma do budżetu samorządu. Które zamierzenia, w związku z tym, są realne, a które to tylko wyborczy bajer.
A gdy już nasi wybrańcy zasiądą w wygodnych fotelach (samorządowej) władzy, to ich wspólnie rozliczyć trzeba. Nie czekać do końca kadencji, tylko trzymać rękę na pulsie. By znów ktoś nie wpadł na pomysł, że Olsztynowi należą się termy. A jeśli niema (w Olsztynie czy jego okolicach) źródeł ciepłej wody, to się ją …podgrzeje. Bo jak igrzyska, to igrzyska…
Krzysztof Szczepanik
Komentarze (3)
Dodaj swój komentarz