Świąteczne popołudnie. Ulica Zamkowa w Małdytach. Chodnikiem wzdłuż jezdni porusza się trzyosobowa rodzina. Mama Sandra i tata Krzysztof spacerują. Ich 4-letni synek Dawid jedzie zabawkowym autkiem.
Nagle na rodzinę pada blady strach. Na chodniku pojawia się biały bus, który zmiata spacerowiczów z powierzchni ziemi. Najbardziej cierpi Dawidek, którego czerwony samochodzik pęka na pół.
Na miejsce przyjeżdżają służby. 4-latek zostaje zabrany śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego do szpitala w Olsztynie. Mocne uderzenie przyjmuje też Krzysztof, który zostaje przetransportowany karetką do szpitala w Elblągu. Pani Sandrze udaje się uniknąć ciosu od samochodu, który ostatecznie zatrzymuje się w rowie.
Pracujący na miejscu zdarzenia policjanci ustalili, że za kierownicą busa siedział 27-letni Tymoteusz M., mieszkaniec gminy Małdyty. Od mężczyzny czuć było woń alkoholu. Jako że odmówił badania policyjnym alkomatem, został przewieziony do szpitala na badanie krwi. Wynik szokuje. Mężczyzna miał niespełna 2 promile.
Tymoteusz M. / Facebook
- To był dzień jak każdy. Miał być piękny świąteczny spacer rodzinny, a w ułamku sekundy nasze życie wywróciło się do góry nogami – przyznaje mama Dawidka w rozmowie z Faktem. – Nie rozumiem, czemu pijany i naćpany człowiek chciał nas zabić? Dziękuję Bogu, że żyjemy – dodaje.
Co bardziej bulwersujące, okazało się, że 27-latek posiada orzeczony przez sąd dożywotni zakaz kierowania wszelkimi pojazdami mechanicznymi za jazdę po alkoholu. Policjanci wystąpili z wnioskiem o tymczasowy areszt dla mężczyzny, do którego sąd ostatecznie się nie przychylił.
Okazuje się, że nieszczęśliwego dnia sprawca wypadku bez pozwolenia zabrał busa z warsztatu swojego krewnego. - Powodem jego zachowania była chęć zobaczenia się z byłą dziewczyną i wyjaśnienia nieporozumień. Był o nią zazdrosny – powiedział Faktowi prokurator z Morąga.
Historia alkoholowych przejażdżek Tymoteusza M. jest długa. Prawo jazdy odebrano mężczyźnie dożywotnio już 7 lat temu. Wówczas został dwukrotnie, w okresie kilku miesięcy, złapany pijany za kółkiem. Miesiąc temu młody mężczyzna skończył leczenie odwykowe. Jak widać, bez rezultatu.
Tymoteusz M. / Facebook
Szczęście w nieszczęściu 27-latek tym razem nikogo nie zabił. Krzysztof wyszedł już ze szpitala. Życiu 4-letniego Dawidka również nie zagraża niebezpieczeństwo. Brak poważnych obrażeń u rodziny z Małdyt, oznacza mniejszy wymiar kary dla sprawcy, który odpowie jedynie za jazdę po alkoholu i złamanie zakazu prowadzenia pojazdów.
Za samo złamanie zakazu mężczyźnie grozi kara do 5 lat pozbawienia wolności.
Komentarze (18)
Dodaj swój komentarz