Do zdarzenia doszło w październiku 2013. Policjanci z Mławy w nieoznakowanym radiowozie patrolujący krajową siódemkę zauważyli kierowcę poruszającego się autem marki nissan GT-R, który znacząco przekroczył dopuszczalną prędkość. Jak twierdzą policjanci – dopuszczalna prędkość została przekroczona o dokładnie 114 kilometrów na godzinę.
Zatrzymanym kierowcą okazał się Krzysztof Hołowczyc, olsztyński kierowca rajdowy. Hołek odmówił przyjęcia mandatu nie zgadzając się z opinią policji.
Sam Hołek inaczej tłumaczy sprawę. Jak twierdzi – widział zaparkowany radiowóz, który doskonale znał, bo porusza się tą drogą średnio 3 razy w tygodniu jadąc do Warszawy. Jak wyjaśnia w materiale dla Radia Olsztyn – policjanci zatrzymując go, poinformowali o tym, iż w terenie zabudowanym kierowca jechał ponad 50 km/h, a dokładnie o 50 km/h więcej.
Hołek odmówił przyjęcia mandatu. Jak wyjaśnia, po około dwóch tygodniach był przesłuchiwany w tej sprawie przez olsztyńską policję. Wtedy też – jak twierdzi Hołek – dowiedział się, że chodzi o zupełnie inny zarzut. Policjant miał go wtedy poinformować, iż zarzut dotyczy przekroczenia prędkości poza terenem zabudowanym, gdzie miał rzekomo poruszać się z prędkością 200 km/h.
Materiał z wideorejestratora, był dowodem w sprawie. Jak wyjaśnia kierowca rajdowy – film wskazuje, że policjant mocno przesadził z interpretacją. Hołek wyjaśnia, że materiał z wideorejestratora wskazuje przecież prędkość radiowozu policyjnego - nie jego auta. Przyznaje, że na tym odcinku około 3,5 kilometra, kiedy policjant go gonił radiowóz mógł rozwinąć taką prędkość, jednak on sam jechał zgodnie z przepisami.
Sprawa trafiła do sądu. W marcu tego roku sąd w Mławie wyłączył jawność tego procesu i nie udziela informacji w tej sprawie.
Wiemy natomiast, że przewód sądowy w tej sprawie został zakończony, a wyrok dla Hołka zostanie ogłoszony w przyszły wtorek. Kierowcy grozi mandat w wysokości 500 złotych oraz 10 punktów karnych.
Komentarze (1)
Dodaj swój komentarz