Wprawdzie Sandecja nie zdobyła jeszcze w lidze choćby punktu, olsztyńscy kibice mogli obawiać się występu "Dumy Warmii". Wszystko to za sprawą szeregu kontuzji, które "zagościły" w szeregach ekipy ze stolicy Warmii i Mazur. Trener Adam Majewski musiał zostawić w domu aż siedmiu zawodników (Janusza Bucholca, Jakuba Mosakowskiego, Sama van Huffel'a, Sebastiana Jarosza, Jakuba Tecława, Huberta Sadowskiego oraz Rafała Remisza).
Jak się jednak okazało, nie przeszkodziło to w odniesieniu wysokiego zwycięstwa! Olsztyński zespół prowadzenie objął w 24 minucie po strzale Serafina Szoty, który po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Caroliny i jej przedłużeniu przez Wiktora Biedrzyckiego, skierował piłkę do pustej bramki.
Już w doliczonym czasie gry pierwszej połowy, na 0:2 podwyższył Hinokio, który strzałem z dalszej odległości kompletnie zaskoczył w bramce Szymona Tokarza.
Druga odsłona spotkania rozpoczęła się od mocnego uderzenia gości, bowiem kilka chwil po jej wznowieniu, na silny strzał zdecydował się Krystian Ogrodowski, piłka jeszcze zmieniła lot po dotknięciu Wojciecha Łuczaka i zatrzepotała w siatce.
Wynik na 0:4 podwyższył Jonatan Straus, który wszedł na plac gry w drugiej części spotkania zastępując Łuczaka.
Gospodarzy stać było jedynie na honorowe trafienie za sprawą Michala Pitera-Bučko.
Następne spotkanie stomilowcy rozegrają w najbliższą niedzielę w Olsztynie. Przeciwnikiem będzie GKS Bełchatów. Początek meczu o godzinie 17.
Sandecja Nowy Sącz - Stomil Olsztyn 1:4 (0:2)
0:1 - Serafin Szota 24'
0:2 - Koki Hinokio 45'
0:3 - Wojciech Łuczak 48'
0:4 - Jonatan Straus 80'
1:4 - Michal Piter-Bučko 86'
Sandecja Nowy Sącz: Szymon Tokarz - Adrian Danek, Tomasz Boczek, Michal Piter-Bučko, Daniel Dziwniel, Damian Chmiel (82' Kamil Palacz), Wiktor Żołądź (59' Damir Šovšić), Bartłomiej Kasprzak (46' Michał Walski), Maciej Małkowski, Paweł Mandrysz (71' Dawid Szufryn), Kamil Ogorzały (71' Artem Dudik)
Stomil Olsztyn: Vjačeslavs Kudrjavcevs - Damian Sierant, Serafin Szota, Wiktor Biedrzycki, Damian Byrtek, Jurich Carolina, Wojciech Łuczak (56' Jonatan Straus), Maciej Spychała (67' Ingo van Weert), Krystian Ogrodowski (56' Jakub Staszak), Koki Hinokio, Skënder Loshi (77' Maciej Serbintowicz)
Żółte kartki: Kasprzak, Dziwniel, Piter-Bučko, Walski (Sandecja); Ogrodowski, Carolina (Stomil)
Sędziował: Sebastian Krasny (Kraków)
* * *
Konferencja pomeczowa:
Adam Majewski, trener Stomilu: - Gratuluję moim piłkarzom zdobycia trzech punktów. Brawo za charakter, bo nie ma co ukrywać mecz odbywał się w bardzo trudnych warunkach atmosferycznych. Wiedzieliśmy, że czeka nas trudne spotkanie i, że Sandecja jest pod presją. Wiedzieliśmy także, że przy takim stanie murawy stały fragment gry może być kluczowy. Udało się nam tak zdobyć gola w pierwszej fazie meczu, potem wyprowadziliśmy skuteczny kontratak. Sandecja znalazła się w bardzo nieprzyjemnej sytuacji, a nam udało się się strzelić kolejne bramki. Minus za straconego gola, ale zwycięzców się nie sądzi. W naszej drużynie nie ma euforii. Cieszymy się, że wygraliśmy 2. spotkanie z rzędu, bo ostatnio byliśmy podstawieni pod ścianą jak zespół miejscowy. W niedzielę gramy kolejne spotkanie, wiemy jakie mamy braki. Szukamy napastnika i uzupełnień. Mam nadzieję, że nasza zła passa się odwróciłą i będziemy systematycznie punktować.
Piotr Mandrysz, trener Sandecji: - Spotkanie toczyło się w bardzo trudnych warunkach atmosferycznych, od nocy cały czas pada. To na pewno miało wpływ na sposób prowadzenia gry. Żadne kombinacyjne akcje nie wchodziły w grę. Po rozgrzewce było widać, że są kałuże i jest grząsko. To przeszkadzało w ataku pozycyjnym. Staraliśmy się dostosować do warunków. Wszystko wskazywało na to, że idzie w dobrym kierunku i przytrafił się nam rzut wolny, z którego był rzut rożny i straciliśmy gola. Niestety kolejny raz tracimy gola po stałym fragmencie gry, pomimo tego, że przygotowujemy się do tego i trenujemy. Drugi i trzeci gol stracony w niefortunnych minutach, bo przed przerwą i zaraz chwilę po przerwie. Z szatni wyszliśmy z nastawieniem, że kontaktowy gol da nam wiarę na odrobienie strat. Przeciwnik nas dobił, a potem 4. bramka to konsekwencja tego, że nie mieliśmy nic do stracenia. Strzeliliśmy honorowego gola na otarcie łez. Staraliśmy się, ale przegraliśmy z kretesem. Muszę przeprosić kibiców za ten mecz, bo ci najwierniejsi nie takiego wyniku się spodziewali.
Komentarze (3)
Dodaj swój komentarz