Panie Mirku, czy spotkanie się udało, było dużo gości?
- Spotkanie było bardzo udane, ponieważ na sali zjawiła się liczna grupa zainteresowanych osób. Była to ciekawa i różnorodna reprezentacja lokalnej społeczności. Byli kupcy z targowiska i hali targowej, członkowie czterech rad osiedli, przedstawiciele Rady Olsztyńskich Seniorów, reprezentacje kilku organizacji pozarządowych oraz okoliczni przedsiębiorcy i mieszkańcy.
Jakie problemy były omawiane?
- Zatorzanka jak w soczewce pokazuje problemy całego handlu targowiskowego w Olsztynie. Od dawna jest to dziedzina traktowana po macoszemu, a obiekty tego typu są po prostu zaniedbane. Nie widać tu zaangażowania urzędników, ani racjonalnego finansowania ze strony miasta. Mimo, że organizowanie handlu na targowiskach jest zadaniem własnym gminy, to olsztyńskie tereny i obiekty targowe są niedofinansowane, słabe pod względem organizacyjnym, a pracujący tam kupcy wydają się pozostawieni sami sobie.
Jednym z najważniejszych postulatów wysuniętych przez uczestników spotkania była konieczność zmiany sposobu zarządzania Zatorzanką i otaczającym ją targowiskiem. Mocno brzmiały głosy o tym, że podstawą nowego podejścia do tego tematu powinno być powołanie sprawnego, decyzyjnego i otwartego na współpracę zarządcy. Dopiero wtedy można na poważnie rozmawiać o niezbędnych inwestycjach, wprowadzeniu nowych zasad działania i zaplanowaniu porządnej promocji. Wtedy też można by było liczyć na zawiązanie się prężnej społeczności targowej, która widziałaby swój interes w aktywnej współpracy z miastem na rzecz dobrego funkcjonowania Zatorzanki i targowiska.
Z uwagi na to, że sposób prowadzenia targowisk nie jest ściśle określony w przepisach, to w całym kraju możemy znaleźć przykłady pozytywne i negatywne. Wciąż uważam, że z kryzysu wokół Zatorzanki możemy wyjść obronną ręką, ale musimy rozmawiać w szerokim gronie i korzystać z dobrych i sprawdzonych wzorów. Kilku uczestników spotkania przygotowało prezentacje ukazujące ich pomysł na przyszłość Zatorzanki i targowiska. Jeden z nich pokazywał film z hali targowej w Irlandii zarządzanej przez prywatną firmę. Uzyskanie tam miejsca wcale nie jest łatwe, ale działają tam tzw. miejsca startowe pełniące rolę "inkubatorów" dla początkujących sprzedawców. Warto pamiętać, że rynki pełnią ważną rolę w życiu społecznym - mogą aktywizować, integrować, socjalizować, edukować. Ważne były też oczekiwania co do przeznaczania dochodów pochodzących z targowisk na ich modernizację, wyposażenie czy działania promocyjne.
Miasto zamknęło Zatorzankę ze względu na nieopłacalność, a czy Pan ma na finansowanie targowisk jakiś pomysł?
- Mam, ale od razu zastrzegam, że ten pomysł wymaga przyjęcia szerszej perspektywy patrzenia na targowiska. Na pewno szerszej niż prosty rachunek ekonomiczny, gdzie szuka się wyłącznie stałego zysku finansowego. Z mojego punktu widzenia rynki mogą wspierać gminny budżet, dzięki temu, że handluje się tam żywnością regionalną, buduje się tam cenne więzi społeczne (których brak może być dla gminy bardzo kosztowny), generalnie są to tereny powszechnie dostępne oraz mogą wspierać ważne projekty z zakresu ekonomii społecznej. To są atuty promowane i mocno wspierane finansowo przez Unię Europejską. Wbrew dzisiejszemu wizerunkowi, olsztyńskie targowiska mogą być nowoczesne, opłacalne i atrakcyjne dla miejskiego ekosystemu. Wkrótce rozpocznie się sięganie po unijne dotacje, ale musimy mieć w rękach odpowiednie klucze, a nawet wytrychy. Niektóre środki będą dostępne dla samorządów, inne dla przedsiębiorców, a jeszcze inne dla organizacji pozarządowych. Dlatego musimy być gotowi z kilkoma scenariuszami opracowanymi w różnorodnym gronie partnerów, np. instytucji, firm, stowarzyszeń i fundacji. Generalnie, Olsztyn jest na dobrej drodze do przygotowania solidnej podstawy pod taką współpracę. Szykowany jest właśnie Gminny Program Rewitalizacji oraz Program Rozwoju Przestrzennego Zatorza. W obu tych dokumentach (docelowo mających się stać uchwałami Rady Miasta) Zatorzanka i Targowisko na ul. Kolejowej są przeznaczone do ożywienia, modernizacji i wprowadzenia nowych zasad funkcjonowania. Teraz najważniejsze jest to, aby żaden z elementów tej układanki nie został sprzedany, bo bezpowrotnie stracimy szansę na kompleksowe działanie na tym terenie.
Co wymyślili mieszkańcy, żeby ratować Zatorzankę?
- Uczestnicy spotkania postulowali utrzymanie funkcji handlowej, ale w nowej, zadbanej i atrakcyjnie promowanej odsłonie. Jednocześnie nikt nie wykluczał zaistnienia nowych działań - w sferze aktywizacji seniorów, kultury, otwartego miejsca spotkań czy zatorzańskiej kawiarni. Przestrzenie targowe to przecież miejsca istotne dla lokalnej społeczności. W obecnym rozumieniu rewitalizacji podstawowym jej celem nie jest docieplenie murów, odnowienie elewacji czy przebudowa budynku tylko tworzenie warunków do umacniania więzi społecznych wspierających wychodzenie z różnego rodzaju kryzysów. Zatorze w badaniach wielu specjalistów jest dzielnicą doskonałą do życia właśnie dlatego, że pozostały tu oznaki prawdziwego, żywego miasta, z handlem ulicznym, ludzką skalą zabudowy, z szansą na liczne kontakty z drugim człowiekiem. Handel na rynku to dla wielu osób forma aktywizacji zawodowej i mikroprzedsiębiorczości. Jeszcze kilka lat temu na olsztyńskich targowiskach handlowało około 500 osób (w Zatorzance i na targowisku było to około 150 osób). Warto zdawać sobie sprawę, że dla tylu rodzin było to ważne źródło dochodu, ale hala targowa i rynek muszą podążać za zmieniającymi się oczekiwaniami klientów i użytkowników.
Dziękuję za rozmowę.
- Dziękuję.
Komentarze (24)
Dodaj swój komentarz