Wyszedł Pan trochę ze swojej roli z jakiej Pana zazwyczaj znamy - sportowca, komentatora. Teraz jest Pan inicjatorem i twarzą kampanii, co tu dużo kryć politycznej, no może bardziej społecznej?
- Zdecydowanie bardziej społecznej. Obserwując tę kampanię nie sposób odnieść wrażenia, że większość polityków startujących z olsztyńskiego okręgu nie do końca wie, co chce przynieść dla regionu, jak widzi jego rozwój. Nie chodzi tu o puste obietnice, ale o konkrety osadzone w jakiejś strategii.
Na jakim efekcie tej kampanii profrekwencyjnej Panu zależy?
- Utopijnym założeniem byłoby myślenie, że dzięki kampanii „Głosuj na Olsztyn” nasze miasto stanie się liderem frekwencji w kolejnych wyborach. W poprzednich wypadliśmy dramatycznie słabo. Cztery lata temu w całym okręgu zagłosowało 54,32% wyborów. Tylko co drugi mieszkaniec oddał swój głos. To dało nam trzecie miejsce w kraju, ale niestety od końca, pod względem liczby osób, które wzięły udział w wyborach. Co gorsza, jeśli spojrzymy na całe nasze województwo, czyli okręgi 34 i 35 to zobaczymy, że jest to region z najgorszą średnią w całym kraju. To jest rzecz, nad którą wspólnie musimy pracować. Oczywiście Olsztyn wyglądał nieco lepiej, bo tu frekwencja osiągnęła 67,12% i była lepsza chociażby od takich miast jak Białystok, Lublin i Szczecin. Ale to wciąż mało i wiem, że jednak stać nas Olsztyniaków na dużo więcej.
Czy tylko o frekwencję tu chodzi?
- Oczywiście, nie. To najlepszy pierwszy krok. Uważam, że pójście na wybory to nasz obowiązek. Nie tylko w stosunku do kraju, ale też w stosunku do naszych małych ojczyzn – w moim przypadku Olsztyna. To przecież od osób przez nas wybranych będzie zależeć co trafi do naszego regionu, jakie inwestycje będą tu zrealizowane, jak duży strumień środków popłynie do Olsztyna i okolic. Zacznijmy pytać kandydatów na posłów: za czym chcą lobbować dla regionu, co chcą tu przynieść, jak pomóc Olsztynianom, bo póki co ta kampania dalej skupiona jest na zupełnie innych, w mojej ocenie zupełnie nieistotnych, kwestiach. Teraz, niestety sprowadza się do potwierdzenia stereotypowego myślenia, że rola posła polega na przyciskaniu guzika zgodnie z werdyktem partii.
To na kogo głosować? Na PiS? Koalicję Obywatelską? Lewicę? Trzecią Drogę? Konfederację?
- System polityczny w Polsce jest jaki jest. Nie da się uciec od partii. Dokonując wyboru głosujemy najpierw na listę dopiero potem na kandydata i właśnie o to mi chodzi, abyśmy tym momencie podjęli rozważne decyzję. „Głosuj na Olsztyn” ma zmusić do prostego myślenia – co z wyboru takiego a nie innego kandydata będę mieć? Jak zmieni się moje najbliższe otoczenie? Oczywiście, ktoś za chwilę powie, że to przecież w dużej mierze decyzje samorządowców decydują o Olsztynie a nie posłowie i będę musiał przyznać mu rację. Łatwiej jednak realizować plany i marzenia jeśli ma się finansowanie ze środków centralnych. Inne miasta patrzą na to zdecydowanie inaczej i tam chociażby współpraca prezydent – posłowie układa się na zupełnie innych zasadach. U nas brakuje tego dialogu i to, w mojej ocenie, skutkuje brakiem odpowiedniego wsparcia dla naszego miasta. Proszę spojrzeć ile w ostatnich latach udało się zrobić w Bydgoszczy, Rzeszowie, Lublinie. A tam przecież prezydenci, tak jak i u nas, są z przeciwnych opcji politycznych niż rządzący. Na przykładzie innych miast wyciągnąć odpowiednie wnioski.
Co na przykład przekonałoby Pana do głosowania?
- Jest wiele obszarów, w których Olsztyn potrzebuje wsparcia – od kwestii drogowych, przez wiadukt, a w niedługiej przyszłości wiadukty na Zatorze przez przygotowanie terenów inwestycyjnych dla nowych inwestorów. Każdy z nas ma swoje priorytety. Dla kibiców Stomilu będzie to nowy stadion, dla studentów i pracowników naukowych – inwestycje w Uniwersytet Warmińsko – Mazurski. Dla mieszkańców Likus – ulica Nowobałtycka, a dla mieszkańców Jarot połączenie z ulicą Warszawską. Ta motywacja jest indywidualną kwestią każdego z nas, ale trzeba zmotywować jak największą liczbę Olsztynian, którzy świadomie oddadzą głos na konkretne obietnice, na konkretnych kandydatów niż na puste slogany partyjne.
Czy dobrze odczytuje przytyk do tak zwanych „spadochroniarzy” i armii partyjnych działaczy z innych części Polski, którzy nagle, cudownie pokochali Warmię i Mazury?
- Z jednej strony nie wyobrażam sobie, aby reprezentował mnie ktoś, kto nie zna lokalnych problemów, nie ma odpowiedniego oglądu sytuacji. Z drugiej strony, kwestia sprawczości i odpowiedniego wsparcia naszego miasta czasem może przeważyć. To trzeba dobrze wyważyć. Nie wiem, gdzie jest granica. Każdy z nas powinien samemu ją określić. Dobrze jednak, aby zrobić to możliwie najbardziej świadomie, bo politycy z natury nie zawsze mówią prawdę, ale o tym przecież wszyscy dobrze wiemy.
Czyli, podsumowując w dwóch zdaniach, o co chodzi w akcji „Głosuj na Olsztyn”?
- O to, żebyśmy poszli na wybory. Żebyśmy zagłosowali na kandydatów, którzy są dla nas gwarantem rozwoju miasta według naszej wizji, którzy wesprą to na czy każdemu z nas zależy najbardziej. Tylko tyle i aż tyle. Pamiętajmy, że nasze świadome wybory mogą bardzo przysłużyć się temu miastu. Ale żeby tak było, trzeba 15 października „głosować na Olsztyn”.
Komentarze (11)
Dodaj swój komentarz