Korzystając z okazji niedawnego pobytu w rodzinnym mieście (obecnie mieszka niedaleko Poznania) tej absolwentki Szkoły Podstawowej nr 14 oraz I Liceum Ogólnokształcącym im. Adama Mickiewicza, poprosiłem ją o rozmowę.
Jak to się stało, że zajęła się pani i tym tak ekstremalnym sportem?
- Pięć lat temu moi koledzy z firmy, w której pracowałam, zaproponowali mi udział w takim biegu na 12 km. Początkowo byłam przerażona, ale też podekscytowana udziałem w nim. Wiedziałam, że to sport wyjątkowo trudny. Kilka miesięcy wcześniej skończyłam 40 lat, a bieganie było moją słaba stroną. Kończyło się zwykle gonitwą za autobusem lub tramwajem. Postanowiłam nie zawieść koleżanek i kolegów, traktując ten bieg jak fajne towarzyskie spotkanie znajomych z pracy. Oczywiście nie udało mi się pokonać większości przeszkód, ale do mety tego morderczego wówczas dla mnie wyścigu, dobiegłam.
Co było później z tym pani bieganiem?
- Postanowiłam jeszcze raz spróbować, ale już się do tych zmagań trochę przygotowałam. Było lepiej niż za pierwszym razem. W tym sporcie satysfakcja pojawia się dość szybko. Sukcesem jest na przykład pokonanie po raz pierwszy jakiejś przeszkody, potem coraz lepszy czas, albo sam start w biegu Elite, w którym trzeba spróbować zaliczyć wszystkie przeszkody. Moim pierwszym, naprawdę liczącym się osiągnięciem, było ukończenie mistrzostw Polski 2011 w Runmageddonie w kategorii masters. W tym sporcie należy nie tylko szybko biegać, ale równie szybko zaliczać kolejne przeszkody.
Normalnie pani pracuje, więc czy starcza pani czasu na przygotowanie się do zawodów i na starty?
- Muszę tą moją sportową przygodę pogodzić z obowiązkami zawodowymi i domowymi. Robię jak zwykle potrzebne domowe zakupy i staram się radzić z nastoletnim synem. W pobliżu nie mam torów z przeszkodami do tej konkurencji, więc muszę jechać na treningi do nich wiele kilometrów. Gdyby nie moja samodyscyplina i dokładne planowanie każdego dnia, szybk bym zrezygnowała z tego sportu.
Należy pani do jakiegoś klubu?
- Tak. Jestem członkinią Klubu Sportowego Obstale Center Team Warszawa. Tam trenerem jest czołowy polski zawodnik Bartosz Janiszewski, który bardzo mi pomaga.
Co jest dla pani najtrudniejsze w tej pani sportowej pasji?
- Najtrudniejsze są sprawy materialne. Niestety nikt mnie nie sponsoruje, więc wszystkie wydatki, i to wysokie, muszę pokrywać sama. Zawody wymagają przecież opłaty startowej, ponoszenia kosztów dojazdów, zakwaterowania i wielu innych. Do tego dochodzą wydatki związane z przygotowaniami.
Jak sobie pani radziła w tym morderczym pustynnym biegu w pobliżu stolicy ZEA Abu Dhabi?
- Przed startem założyłam, że moim największym osiągnięciem byłoby ukończenie tej konkurencji. Sądziłam, że będzie na tej 21-kilometrowej trasie gorąco i będą trudne przeszkody. Rzeczywistość okazała się zdecydowanie gorsza niż moje przypuszczenia. Był niesamowity upał, a piasek pustynny niemiłosiernie gorący. Największym problemem było pokonanie niekończących się stromych wydm. Do tego dochodziły jeszcze bardzo trudne do pokonania przeszkody. Ten wyścig był najbardziej wyczerpujący z wszystkich dotychczasowych. Miałam kryzys na 15 kilometrze. Biegłam resztkami sił, ale mijałam słaniających się zawodników i to dużo młodszych od siebie.
Do mety biegłam już tylko głową, czyli świadomością, bo nogi nie dawały rady. W końcu zobaczyłam metę. Ukończyłam wyścig więc miałam ten swój sukces. O miejscu, które zajęłam wcale nie myślałam. Ktoś złapał mnie za rękę i powiedział, że... wygrałam. Ucieszyłam się, ale byłam tak zmęczona, że prawdziwa radość ze zwycięstwo dotarła do mnie znacznie później.
W tym roku startowała już pani w zawodach?
- Tak startowałam w krajowych przedsezonowych imprezach. Kilka dni temu wzięłam natomiast udział we włoskim Gubbio w biegu eliminacyjnym Spartan Race Italy. Były to świetne zawody, fantastyczna organizacja i niesamowita trasa: 21 kilometrów wiodących po górskich bezdrożach z 1200-metrowymi przewyższeniami, kończąca się na ulicach średniowiecznego miasteczka. Bieg był bardzo trudny, brudny i mokry.
Jak pani poszło?
- Bardzo dobrze zajęłam drugie miejsce w swojej kategorii wiekowej.
Co to znaczy bieg eliminacyjny? Do jakiej imprezy były te eliminacje?
- Do zaplanowanych na 10 czerwca mistrzostw Europy Spartan Race, które odbędą się w Andorze. Do wyboru było kilka takich eliminacji, ja wybrałam te w Gabbio i był to strzał w dziesiątkę. Aby wystartować w Andorze należało ukończyć bieg i zdobyć pewną liczbę punktów. Ukończyłam i zdobyłam. Jestem z tego bardzo zadowolona.
Andora to wysokie Pireneje. Poradzi sobie pani z nimi?
- To prawda. W Andorze będą jeszcze większe przewyższenia niż w Gabbio i to będzie dla mnie największe wyzwanie. W tych eliminacjach startowały ze mną najlepsze na świecie zawodniczki. Okazało się, że na podium stały te same biegaczki jak w mistrzostwach świata w Zjednoczonych Emiratach tylko w innej kolejności. Wygrała Włoszka, ja byłam druga, a Rumunka trzecia. To drugie miejsce uważam, za sukces. Zawody odbyły się w czasie kiedy moje przygotowania nie były pełne, trasy były górskie, a ja na takich nie trenuję, no i cały czas padał deszcz, który spowodował, że miejsca do biegania były błotniste, bardzo śliskie i o wypadek było nietrudno. No i wszystkie przeszkody były mokre i śliskie. Zbierałam na nich punkty karne, które potem musiałam nadrabiać. Włoszka wygrała, była u siebie więc znała tę trasę na pamięć.
Ma pani jeszcze jakieś sportowe marzenie, które chciałaby pani zrealizować?
- Chciałabym wziąć udział, po raz pierwszy w życiu, w biegu Ultra, czyli na 40-kilometrowej trasie ze 140 przeszkodami...
Komentarze (2)
Dodaj swój komentarz