Skąd pomysł na sklep z kapeluszami?
- Kochałam ten zawód od małego. Zaczęło się od tego, że dostałam od rodziców lalkę na prezent i, się śmieję do dziś, że to była „goła pupa, ale w kapeluszu”. Kapelusze naprawdę robiły wrażenie i zachwycały bardziej niż sama lalka.
Łatwo było o klientów na początku funkcjonowania sklepu?
- Tak jak prawie wszędzie, klientelę trzeba było sobie wypracować. Niestety, ciężko na to pracowałam, żebym miała dobrą renomę, ale efekt końcowy jest dobry.
Jak rodzina zareagowała na taki biznes?
- Rodzice na początku z przekąsem patrzyli na mnie, ale jak później zobaczyli, że sama projektuję i szyję kapelusze, to stwierdzili, że jednak taki biznes się opłaca. Takich kapeluszy jak u mnie nigdzie się nie znajdzie. Nawet ciężko jest stworzyć drugi taki sam, wszystko jest ręczna robota.
Stworzenie jednego nakrycia głowy (kapelusza, czapki) zajmuje pani Wandzie około 3-4 dni. Właścicielka sklepu nie chciała jednak zdradzić, jak mniej więcej przebiega ten proces: - Oj, to jest tajemnica zawodowa - powiedziała.
Ze względu na wysoką inflację, teraz jest ciężko przede wszystkim o dobre materiały. - Ja byle jakiego materiału nie biorę nawet w rękę, bo szkoda będzie mojej pracy - dodała pani Wanda.
Czy ma Pani stałych klientów?
- Oj tak i to wielu. Jak ktoś u mnie raz kupi, to mnie nie zdradzi. Zawsze wróci, bo wie, że ja przede wszystkim dobrze doradzę. Na twarz spojrzę, to od razu widzę, co podać. Teraz jest trochę kryzys, bo jest drożyzna, ale raz na jakiś czas stali klienci się pojawiają.
Z czego zrobione są kapelusze?
- To zależy na jaką porę roku. Korzystam z gipiury, a także z bawełny. Wszystko jest wytwarzane ręcznie, nawet te fascynatory (rodzaj stroika, umieszczany na włosach; pełni rolę dekoracji – dop. autor). Klientki chcą wyglądać raz sportowo, raz wizytowo – wszystko tu dostaną.
Widzę, że ma Pani również szale…
- Tak, zawsze trzeba coś zmienić - coś dodać, coś odjąć, by przykuć uwagę klienta. Zrobione są z akrylu z dodatkiem wełny. Używam do tego szydełka oraz drutów.
Czy będzie miał kto kiedyś przejąć pracownię?
- Mam córkę, która pracuje w branży odzieżowej, ale na razie nie naciskam, bo można tym tylko zniechęcić. Jak powiem, że likwiduję, to wtedy pewnie będzie się zastanawiać czy przejąć rodzinny biznes, tradycję.
Pani Wanda jest zaskoczona, że spośród wielu modystek, które działały w Olsztynie zostały tylko trzy punkty, w tym jej sklep. - Wszystko polikwidowali z niewiadomych powodów - dodała.
Nie boi się Pani konkurencji internetowej?
- Ależ skąd, działam tu 57 lat. Kocham ten zawód i nie wyobrażam sobie robić czegoś innego. Ja tym żyję, to jest dla mnie jak powietrze. Oferuję klientom wiele rodzajów kapeluszy. Zawsze musiało być ich dużo, od momentu otwarcia pracowni. Najpierw był projekt, szycie i dopiero wychodziło się na sklep. Na zapleczu zostawały niewykończone fasony, ponieważ jest to bardzo ciężka praca.
Kiedy nie ma klientów, pani Wanda udaje się na zaplecze, by tworzyć nowe nakrycia głowy, często na zamówienie. - Ktoś przyjdzie, pokaże mi w telefonie, że chce taki i taki kapelusz, taki fason i nie ma problemu.
Sklep pani Wandy jest teraz czynny od poniedziałku do piątku, bo jak stwierdziła „Wypracowałam tą sobotę wolną i teraz czas na odpoczynek”.
Komentarze (8)
Dodaj swój komentarz