A | A | A
Data dodania: 2011-03-21 16:36
WeronikaPieloch
Wyznania promocjoholiczki...
Ach, promocje, obniżki, wyprzedaże... Jak opanowanym i pełnym samokontroli człowiekiem trzeba być, aby nie dać się skusić spozierającym ze sklepowych półek metkom niosącym magiczne przesłanie: - 50%, WIELKA WYPRZEDAŻ, czy 20% TANIEJ.
reklama
Zaczęło się dość niewinnie. Wiedziona wewnętrznym przeświadczeniem (skądkolwiek się wzięło), że w moim gospodarstwie domowym przydała by się ceramiczna patelnia (jakiejkolwiek wielkości), rozpoczęłam przygotowania do polowania. Niczym wytrawny myśliwy, uzbroiłam się w laptopa i przeprowadziłam wstępne rozpoznanie terenu na kilku portalach aukcyjnych. Kończąc swój internetowy zwiad wiedziałam już czego chcę. Moim celem była niewielka patelnia ceramiczna firmy Moneta. Nie żebym się ograniczała, jednak mój budżet i tak już nieco nadszarpnięty, nie pozwalał na większy luksus.
Z grubsza obejrzawszy zwierzynę, co sił w nogach pomknęłam do sklepów ze sprzętem AGD, ażeby sprawdzić jak w rzeczywistości wygląda to małe cudo. Ach, nie posiadałam się z radości, gdy już w pierwszym sklepie dostrzegłam na półce obiekt moich westchnień. Piękna, poręczna, niewielkich rozmiarów patelnia, znakomicie pasowałaby do mojej kuchni. Oczyma wyobraźni już widziałam, jak przyrządzam na niej jajecznicę, która smakuje zupełnie inaczej niż zwykle.
To jednak nie koniec niespodzianek. Moje szczęście sięgnęło zenitu kiedy spojrzałam na dużą, czerwoną, krzyczącą metkę PROMOCJA! Patelnia była przeceniona ze 139zł na 115zł. Wprawdzie trochę więcej niż w Internecie, ale przecież to i tak cud, że trafiłam na promocję! Przekalkulowałam szybko i wyszło mi, że zaoszczędzę 24 złote. W myślach już planowałam na co przeznaczę te pieniądze. Niewiele myśląc, ostrożnie włożyłam patelnię do koszyka i zadowolona, z uśmiechem na twarzy udałam się do kasy.
Jak każdy, kto choć raz dał się skusić cenowym promocjom, po wyjściu ze sklepu nie opuszczała mnie myśl, że oto właśnie upiekłam dwie pieczenie na jednym ogniu. Nie tylko kupiłam wymarzoną patelnię, ale również udało mi się trafić na niezłą promocję.
Jakież było moje zdziwienie, kiedy przyszłam do domu i dokładniej obejrzałam moją „zdobycz”. Powyżej krzyczącego napisu PROMOCJA, przyklejona była niewielka naklejka z kodem kreskowym, na której widniała detaliczna cena produktu – 115zł! Nie 139zł, jak sugerowała „promocyjna metka”, ale 115!!
I tak oto, ja, wykształcona, samodzielna, niezależna, myśląca kobieta dałam się omamić marketingowym sztuczkom. I zamiast kupić przez internet, płacąc mniej, nabrałam się na stary chwyt i skusiłam promocją, której w ogóle nie było!! Niechaj krzywda ma i naiwność będą przestrogą dla wszystkich łowców przecenionych produktów, albowiem nie znacie dnia ani godziny, w której dopaść was mogą promocje, które promocjami wcale nie są...
Źródło: własne
Komentarze (9)
Dodaj swój komentarz