Animozje między sąsiadami istniały już od wieków. Najczęściej ukształtowała je historia, smutna i okrutna. Dobrze to widać w tym jaki my, Polacy, mamy stosunek do Niemców czy Rosjan. Oczywiście antypatia występuje także na mniejszą skalę, chociażby między mieszkańcami dwóch ośrodków miejskich o zbliżonym potencjale. Tak wygląda to w przypadkach Rio de Janeiro i São Paolo, Madrytu i Barcelony, Szanghaju i Pekinu czy Los Angeles i Nowego Jorku.
W Polsce także mamy podobne przypadki: Kielce i Radom, Sosnowiec i Katowice, Toruń i Bydgoszcz, Kraków i Warszawa czy Gdańsk i Gdynia.
Animozje widoczne są także, jeżeli weźmiemy pod uwagę dwa największe miasta naszego województwa: Olsztyn (163 tys. mieszkańców – na podstawie danych Urzędu Miasta Olsztyna i 172 tys. - na podstawie danych GUS) i Elbląg (120 tys. mieszkańców wg danych GUS).
Należy przyznać, że ta wzajemna niechęć nie ma zbyt długiej historii. Jej początki sięgają reformy administracyjnej z 1999 roku, gdy powstało 16 z dotychczasowych 49 województw.
Województwo elbląskie przestało istnieć, a miasto – decyzją polityków – znalazło się w nowo utworzonym województwie warmińsko-mazurskim, którego stolicą jest Olsztyn. Za takie działania dostało się stolicy regionu.
– Olsztyn to taka pijawka, wyssała już prawie wszystko z Elbląga. A komu zawdzięczamy takie bezrobocie? Oczywiście Olsztynowi. U nas się zwalnia ludzi w różnych zakładach i instytucjach, a tam się przyjmuje ludzi, no coś nie tak z tą polityka!! Ludzie zróbmy coś !! – takie głosy w Internecie nie należały do rzadkości.
Z drugiej strony sytuacja jest nieco inna. Niektórzy mieszkańcy Olsztyna patrzą z góry na ludzi z innych miast województwa, w tym na elblążan.
– Elbląg to może konkurować z Ostródą albo Szczytnem lub Piszem a nie z Olsztynem... – możemy przeczytać inną opinię.
Historycznie Elblągowi rzeczywiście było bliżej do Pomorza niż do Warmii i Mazur. I jego władze kilkukrotnie próbowały przenieść miasto do pomorskiego. Samorządowcy argumentowali, że do Gdańska jest 60 km, a do Olsztyna dwukrotnie dalej, a obecność Elbląga w województwie warmińsko-mazurskim sprzyja powstawaniu animozji.
W 2015 roku lokalni działacze Kukiz'15 opowiedzieli, w czym leży problem.
– Tkwi on w dysproporcjach jeśli chodzi o dofinansowane tych miast. Elblążanie uciekają z naszego miasta, bo nie ma pracy. A Olsztyn rośnie w siłę. Tam prowadzone są inwestycje, takie jak budowa trakcji tramwajowych za 1 miliard złotych – powiedział Andrzej Kobylarz porównując budżety i liczbę mieszkańców obu miast.
Nic to jednak nie dało i co gorętsze głowy muszą dalej złorzeczyć „rywalowi”. Czasami przybiera to formy groteski, choć zdarza się niestety, że animozje przybierają niebezpieczny obrót. Tak było w 2016 roku, gdy wówczas 43-letni elblążanin zarysował kamieniem maskę samochodu, bo nie spodobał mu się... napis „Olsztyn”.
Antypatia dotyczy także środowisk kibicowskich. Od lat kibice Stomilu Olsztyn mają „kosę” z fanami Olimpii Elbląg.
– W piłce nożnej derby miast czy regionów niosą ze sobą specjalne emocje. Olimpia przez lata grała w tej samej lidze co Stomil, dlatego pojedynki klubów z dwóch największych miast województwa elektryzowały kibiców. W dodatku Olimpia to tak naprawdę fanklub Legii, a tej w Olsztynie nie lubimy – powiedział nam, chcący zachować anonimowość, jeden z „szalikowców” Stomilu.
Na potwierdzenie tych słów prezentujemy archiwalny filmik z 2009 roku, gdy poniosło nie tylko kibiców, ale i... piłkarzy, którzy wyrywali sobie nawzajem emblematy Legii Warszawa podpalone przez kibiców olsztyńskiego klubu.
Oczywiście, mamy świadomość, że wzajemne animozje dotyczą tylko niewielkiego procenta danej społeczności, a większość mieszkańców obu miast zachowuje pozytywny lub choćby neutralny stosunek. Dlatego też pytamy naszych czytelników, jak postrzegacie mieszkańców tego drugiego miasta?
Komentarze (92)
Dodaj swój komentarz