Do tego tragicznego wypadku doszło 26 września 2021 roku, około godz. 17:40, na trasie Barczewo-Jeziorany. Mecenas Paweł K., wracając z żoną i czteroletnim synem z wesela, zderzył się z samochodem, którym podróżowały dwie kobiety: 53- i 67-latka.
Sprawa zyskała rozgłos za sprawą kontrowersyjnego nagrania adwokata, który winił stan techniczny drugiego auta za przyczynę wypadku. Łódzki adwokat nazwał je „trumną na kółkach”, apelując o inwestowanie w bezpieczniejsze pojazdy, nawet kosztem zadłużenia/ Choć od wypadku minęły już trzy lata, proces sądowy wciąż nie dobiegł końca.
Teraz jednak rozprawa w olsztyńskim sądzie rejonowym budzi kontrowersje z zupełnie innego powodu. Obrońcy mecenasa wnioskowali do temidy o pominięcie danych z tzw. „czarnej skrzynki”, powołując się na publikację "Defekty translacji danych w raportach powypadkowych Bosch CDR" (autorzy: Michał Krzemiński, Kamil Konczerewicz; Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego), w której wskazano na możliwość występowania „defektów translacji” w tego typu urządzeniach. Sąd przychylił się do tego wniosku.
„Defekty translacji” to błędy techniczne, które mogą wpływać na odczyt danych zapisanych w urządzeniu. W przypadku „czarnych skrzynek” chodzi o sytuacje, gdy informacje są źle odczytane z powodu awarii sprzętu, problemów z oprogramowaniem albo różnic w sposobie zapisu. Mogą też pojawić się błędy przy zamianie surowych danych na czytelny format, a nawet przy ich interpretacji przez specjalistę. Problemem bywa też uszkodzenie danych spowodowane wypadkiem, awarią urządzenia lub ich niewłaściwym przechowywaniem.
Michał Krzemiński, jeden z autorów wspomnianej publikacji, twierdzi, że „mimo zidentyfikowanych w 2022 roku przypadków błędów w odczycie danych, tego typu rejestratory umieszczone w samochodach wciąż stanowią wiarygodne źródło dowodów”. Ponadto, w odróżnieniu od relacji świadków, są obiektywne.
- Od kilku lat "czarne skrzynki" pozwalają dokładniej niż dotąd odtworzyć okoliczności zdarzeń drogowych. Publikacja miała w założeniu pomóc świadomiej korzystać z tego źródła danych, a nie zakwestionować zasadność ich wykorzystania. To niebezpieczny precedens – podkreśla w rozmowie z TVN24.
Z polecenia sądu ekspert z policyjnego laboratorium ma zignorować dane z „czarnej skrzynki” mercedesa oskarżonego, choć pozwoliły one odtworzyć kluczowe sekundy przed wypadkiem. Odczyty wskazywały, że samochód przyspieszał (z 60 do 66 km/h), a kierownica była wychylona w lewo. Tuż przed zderzeniem adwokat próbował gwałtownie skorygować tor jazdy, co oceniono jako zbyt późną reakcję.
Mimo że dane z rejestratora pojazdu zgadzają się z uszkodzeniami aut i śladami na miejscu zdarzenia, decyzja sądu wymusza na śledczym ponowne zrekonstruowanie wypadku, nie uwzględniając ich w dowodach. Precedens ten może mieć katastrofalne skutki dla praworządności polskiego sądownictwa, a także osłabić zaufanie do tej instytucji.
Wyłączenie „czarnej skrzynki” z materiałów dowodowych otwiera drogę innym adwokatom do powoływania się na tę sprawę. W przyszłości może to prowadzić do marginalizowania dowodów przez obrońców, co utrudni rzetelną rekonstrukcję zdarzeń. Michał Krzemiński apeluje o powściągliwość w krytyce decyzji sądu, przypominając, że rejestratory danych to wciąż nowe narzędzie, a ich znaczenie nie jest jeszcze powszechnie znane.
Tymczasem, biegły z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji w piśmie do sądu zapewnił, że pominięcie danych z urządzenia „nie zmieniłoby wniosków jego opinii”. Opierał się bowiem głównie na poszlakach z miejsca zdarzenia, a te jednoznacznie obciążają jadącego mercedesem prawnika.
Ekspert stwierdził ponadto, że kobieta prowadząca audi nie mogła zareagować po zajechaniu jej drogi przez inny pojazd. W opinii ujawnionej w sądzie wskazano, że ludzki organizm potrzebuje 0,8–1 sekundy na ocenę zagrożenia i podjęcie odpowiedniego działania. Zakładając, że kierująca zdążyłaby nacisnąć hamulec, system wciąż potrzebowałby dodatkowych 0,3 sekundy, aby zadziałać.
W wywiadzie dla TVN24 adwokat Władysław Marczewski ostro skrytykował opinię biegłego z CLKP, określając ją jako „wyjątkowo nieprofesjonalną”. Zarzucił śledczemu pominięcie kluczowego wpływu stanu technicznego audi, które według niego było „składakiem” i nie miało właściwości fabrycznych. Auto, złożone z różnych części, miało zmniejszony przebieg między kolizją w lipcu a przeglądem w sierpniu 2021 roku, a podczas wypadku wypadły z niego niektóre podzespoły.
Po pierwszej, kwietniowej rozprawie prawnik Pawła K. kwestionował też wyliczenia dotyczące prędkości, zarzucając biegłemu dopasowanie dowodów do założenia o winie jego klienta. Dodał również, że to właśnie jego uwagi skłoniły sąd do zażądania opinii uzupełniającej.
Czytaj również:
Sąd Najwyższy bez litości dla adwokata od "trumien na kółkach"
Adwokat od ''trumny na kółkach'' miał przyjąć korzyści majątkowe za utrudnianie śledztwa
Adwokat od ''trumien na kółkach'' wrócił do zawodu
Olsztyn. "Nie wykryto próby hamowania''. Trwa proces adwokata od ''trumien na kółkach''
Komentarze (15)
Dodaj swój komentarz