Data dodania: 2006-05-15 00:00
Zerwali nam turystów z wędki
Takiej paranoi jeszcze w Olsztynie nie było. Mamy kilkanaście jezior, ale w tym roku nie skusimy nimi turystów wędkarzy. - A takich, którzy przyjeżdżali do nas na ryby, a nie żeby się kąpać, było wielu - irytuje się Jerzy Kamiński, prezes Warmińsko-Mazurskiej Izby Turystycznej.
Kłopoty wędkarzy zaczęły się 1 stycznia, kiedy zmieniło się prawo wodne. - Wcześniej my byliśmy właścicielem jezior i dzierżawiliśmy je tym, którzy dbali o ich zarybianie oraz zajmowali się sprzedażą pozwoleń na wędkowanie - mówi Zygmunt Komar, dyrektor Agencji Nieruchomości Rolnych w Olsztynie. - W styczniu, tak jak nakazała nam ustawa, przekazaliśmy jeziora Regionalnemu Zarządowi Gospodarki Wodnej.
Spośród czterdziestu jezior z powiatu olsztyńskiego prawie wszystkie - 36 - przeszły pod opiekę RZGW w Warszawie. I wtedy zaczęły się schody.
Przede wszystkim skomplikowało się sprzedawanie pozwoleń na wędkowanie: kiedyś można je było kupić w sklepach, pensjonatach i hotelach, teraz tylko w oddziale RZGW w Olsztynie (od poniedziałku do piątku od godz. 9 do 14) albo w Warszawie. Co więcej, ze sprzedaży wycofano cieszące się u zapalonych wędkarzy pozwolenia roczne, teraz najdłuższe opiewa zaledwie na miesiąc. Nie można też kupować pozwoleń na pojedyncze jezioro - dlatego choć wędkarz łowi np. na Krzywym, musi zapłacić tyle, jakby łowił na wszystkich czterdziestu jeziorach!
- Do tego dokumenty bardzo podrożały - zaznacza Rajmund Raksimowicz, znany olsztyński wędkarz. - W tamtym roku roczne pozwolenie kosztowało 250 zł, a w tym miesięczne aż 90 zł! To sprawia, że wielu ludzi rezygnuje z wędkowania albo kłusuje.
Narzekają też właściciele sklepów wędkarskich. - Obroty spadają, ludzie, zwłaszcza starsi, którzy rowerem jeździli nad wodę i moczyli całe dnie kije, nie kupują sprzętu wędkarskiego, bo nie mają gdzie z niego korzystać - mówi Witold Obmiński, który z synem Adrianem prowadzi na ul. Dworcowej sklep wędkarski Sezon. - Na dalekie wyjazdy na łowienie stać niewielu, przeciętni wędkarze tylko przychodzą do nas i narzekają.
Sezon już trwa, a my tylko możemy przewidywać, że wielu turystów-wędkarzy po prostu nad 36 jezior w powiecie olsztyńskim nie przyjedzie! - Nasze jeziora są zimne, ludzie nie przyjeżdżają tu po to, by się w nich kapać, ale łowić ryby. Spodziewam się lawiny protestów - mówi Jerzy Kamiński, prezes Warmińsko-Mazurskiej Izby Turystycznej. - Tylko czekam, kiedy rozpęta się wkoło tego burza, bo przecież od wielu lat region reklamuje się jako miejsce na wczasy z wędką!
Razem z przekazaniem olsztyńskich jezior RZGW pracę stracili zawodowi rybacy zatrudnieni przez Agencję. Marek Olszewski, zastępca komendanta warmińsko-mazurskiej straży rybackiej, zaznacza, że to sprzyja kłusownikom. - Czują się pewniej, wiedzą, że my nie jesteśmy w stanie upilnować tak wielu jezior - mówi Olszewski.
Warszawski RZGW pierwsze przetargi na dzierżawę olsztyńskich jezior zamierza przeprowadzić dopiero w lipcu i sierpniu. Jako jedne z pierwszych zarządcę ma mieć olsztyńskie Jezioro Krzywe. Dlaczego wcześniej nie wyłonił dzierżawcy? - Ustawa daje nam pięć miesięcy na rozpisanie przetargu i wyłonienie rybackiego gospodarza i tego się trzymamy - mówi Leszek Bagiński, dyrektor RZGW w Warszawie.
Bagiński przyznał mi, że jeden z olsztyńskich wędkarzy przysłał mu list pełen oburzenia na wysokie ceny pozwoleń. Nie przejmuje się tym, uważa, że to reprezentant niewielkiej grupy wędkarzy, którzy sieją niepotrzebne zamieszanie. - Ja działam zgodnie z prawem - powtarza Bagiński
Innego zdania jest Zygmunt Komar z Agencji. - Proponowałem RZGW, że do czasu wyłonienia przez nich nowych dzierżawców jezior nadal będziemy sprzedawali pozwolenia dla wędkarzy i zarybiali zbiorniki. Pisałem w tej sprawie listy, jeździłem na spotkania, ale w RZGW nikt tam nie chciał mnie słuchać - rozkłada ręce Zygmunt Komar.
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz