Kiedy rok temu wprowadzano Olsztyńską Kartę Dużej Rodziny, w rozmowie z jedną z osób zajmujących się tym tematem, zagaiłem – fajnie, że jest zniżka na żłobek, ale czy wielodzietni będą mieli jakieś preferencje przy naborze? Żłobków mało, chętnych dużo. Wtedy było to pytanie retoryczne. Nie zastanawialiśmy się w tamtym czasie z Agnieszką (moją żoną) nad posłaniem Hani (najmłodszej pociechy) do takiej placówki. Zbyt wiele jeszcze było komplikacji zdrowotnych. W tym roku jednak, m.in. ze względu na zalecenia rehabilitanta, postanowiliśmy spróbować.
Hania, urodzona w 7 miesiącu po patologicznej ciąży i przebytym krwawieniu dokomorowym III stopnia, którego skutkiem było zapalenie opon mózgowych i wodogłowie, ma orzeczony stopień niepełnosprawności. Jako siostra 2 braci jest członkiem rodziny wielodzietnej. Pomimo początkowo bardzo złych rokowań lekarskich to niesamowicie dzielna dziewczyna. Nie poddała się i na dzisiaj rozwija się jak na wcześniaka prawidłowo.
Wystartowaliśmy. Agnieszka dzielnie przebrnęła przez tak zwany nabór elektroniczny. Elektroniczny tylko z nazwy, bo jak wszyscy wiedzą jego komputerowość kończy się na wydrukowaniu wniosku, podpisaniu go i zaniesieniu wraz z załącznikami do żłobka. Ogłoszenie wyników rekrutacji nastąpiło wczoraj (16.06). Po zalogowaniu się na stronę zobaczyliśmy komunikat „Szanowni Rodzice! Wasze dziecko nie zostało przyjęte”. Czyli w sumie – „nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi”. Zero informacji o przyczynach. Zero informacji o podstawach. Zero informacji o możliwości odwołania, W sumie nie wiemy nawet w jakiej formie została wydana decyzja. Nie zostało przyjęte. Bo tak i już.
Postanowiłem poświęcić chwilę na poszukiwanie kryteriów wg jakich przyjmowane są dzieci do olsztyńskich żłobków. Po raz kolejny okazało się, że biuletyny informacji publicznej nie zostały stworzone po to, żeby informacje znaleźć, tylko po to, żeby informacje ukryć. Nie poddałem się jednak. Dotarłem do Statutu Zespołu Żłobków Miejskich. Są w nim wyszególnione warunki przyjmowania dzieci. Po pierwsze przyjmowane są dzieci, które już do żłobka chodziły. Dzieci, których oboje rodzice pracują, dzieci których jeden z rodziców jest niepełnosprawny, dzieci wychowywane samotnie przez jednego rodzica, dzieci z rodzin zastępczych. Ani słowa o preferencjach dla wielodzietnych. Ani słowa o preferencjach dla niepełnosprawnych. Zapomnieli? Nie opłacało się?
O tym, że Olsztyńska Karta Dużej Rodziny to wydmuszka, pisałem już dawno. Mój wniosek, utknął na Komisji Zdrowia Opieki Społecznej i Rodziny. Pani prezydent Małgorzata Bogdanowicz - Bartnikowska odpowiedzialna za politykę społeczną stwierdziła, że się nie znam, i nie ma nad czym pracować. Sama komisja doszła do wniosku, że zamiast konstruktywnych zmian wystarczy poprosić prezydenta o przeprowadzenie ankiety wśród użytkowników karty. I jakoś to będzie. Funkcjonujące w Olsztynie zasady naboru dzieci do żłobków tylko potwierdzają fasadowość tego kawałka plastiku. To nie polityka prorodzinna, tylko wizerunkowa. Dzięki niej mam zniżkę na coś, na co nie mam szansy. Pijar napompowany, stan kasy nie naruszony. Alleluja i do przodu.
My – wielodzietni na pocieszenie możemy założyć sobie instalację gazową w samochodzie ze zniżką 100 zł. Moja rodzina na to niestety też się nie załapie. Jeździmy dieslem.
PS. Zbieżność tytułu z ostatnio opublikowanymi nagraniami z pewnej restauracji jest zupełnie przypadkowa.
Jarosław Skórski
Komentarze (2)
Dodaj swój komentarz