Obecnie z uwagi na ASF niemal w całym województwie trwa kwarantanna (wyjątkiem jest powiat nowomiejski). Z Olsztyna, nakazem ministra środowiska, nie można już wywozić dzików na tereny łowieckie. Zwierzęta te są inteligentne. Poczuły się pewnie i lgną do ośrodków miejskich, bo wiedzą, że znajdą tu pożywienie i nikt nie będzie do nich strzelał. Stały się przez to jednym z wielu problemów mieszkańców, którzy się ich boją i zażądali zdecydowanych działań.
Prezydent wysłał trzy pisma do ministerstwa z prośbą o umożliwienie odłowu. Wszystkie zostały jednak rozpatrzone negatywnie. Wydawało się, że miasto nie ma alternatywy, dlatego postanowiono usypiać, a następnie utylizować zwierzęta. Pierwsze uśpiono w październiku. Do końca roku ma zostać zabitych nawet 50 osobników.
O przeanalizowanie różnych sposobów ochrony miasta przed zwierzętami zaapelował ekolog prof. Zbigniew Endler. W rozmowie z nami przyznał, że istnieją sposoby na to, aby dziki nie wchodziły do Olsztyna. Jednym z nich było stworzenie żerowisk poza miastem, natomiast drugim odstraszanie ich za pomocą specjalnych środków – repelentów.
– Są to związki odstraszające, którymi można by było spryskiwać słupy i latarnie na obrzeżach miasta. Dziki uciekną. Jedno użycie starczy na miesiąc lub dwa, w zależności od intensywności opadów. Jest to miesięczny wydatek w granicach kilkuset – kilku tysięcy złotych. Są również tabletki poronne, które można podawać lochom. Wtedy sukcesywnie zmniejszy się ich populacja. Kilka lat temu postąpiła tak gmina Dywity z kotami i problem został rozwiązany – wyjaśnił w artykule pt. Problem z dzikami. Czy miasto wydało na nie wyrok? prof. Zbigniew Endler.
Okazuje się, że ten drugi sposób jest z powodzeniem wykorzystywany. Skorzystali z niego myśliwi, którzy na odcinku ok. 35 km od miejscowości Dzierzgoń wzdłuż dróg wojewódzkich 515 i 519 do węzła Małdyty na S7 utworzyli zaporę zapachową.
– Funkcjonuje od ok. 3-4 tygodni. Dostaliśmy informację od powiatowego weterynarza, że myśliwi taką zaporę budują. Metalowe pręty są wbijane w ziemię co 20 metrów. Na nich ustawia się koszyczek, a do niego wkłada gąbkę nasączoną repelentem – wyjaśnił nam Andrzej Lichacz z Urzędu Gminy Zalewo (powiat iławski).
Postanowiliśmy zapytać myśliwych, jaki jest koszt takiego przedsięwzięcia i na ile ta zapora jest skuteczna.
– Koszty ponieśli powiatowi lekarze weterynarii, natomiast koszt jednego wbitego prętu to nieco ponad 1 zł. Używamy do tego środka o nazwie Hukinol. Co ok. 9 dni wstrzykujemy do gąbki kolejną dawkę w niewielkiej ilości. Środek nie jest w 100 proc. skuteczny. Dziki się przyzwyczajają, dlatego też oprócz zapory zapachowej często stosujemy siatkę – powiedział w rozmowie z nami Tadeusz Łopata, prezes Koła Łowieckiego "Słonka".
Dodaje, że środek nie jest niebezpieczny dla ludzi, pozostawia jednak po sobie długotrwały nieprzyjemny zapach, którego nie tak łatwo się pozbyć.
Czy ratusz szukał tego typu alternatywnych rozwiązań? Od czerwca nie otrzymaliśmy informacji zwrotnej.
Komentarze (6)
Dodaj swój komentarz