Spotkanie rozpoczęła olsztyńska radna z ramienia Lewicy, Małgorzata Matuszewska-Boruc.
- Nie zgadzamy się na to, aby kobiety w ciąży umierały. Dwa lata temu szliśmy w marszu "ani jednej więcej" i niestety znowu tu jesteśmy.
Przedstawicielka Razem skierowała także ostre słowa do lekarzy, którzy "mają ludzkie życie za nic".
- Lekarze mówią "obowiązuje nas klauzula sumienia". A co to jest klauzula sumienia? Przyszli do zawodu lekarza, nie do kościoła. Nie są zakonnikami.
Radna mała zawieszoną na szyi kartkę z numerem do Fundacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny FEDERA, która pomaga osobom znajdującym się w sytuacjach takich, w jakich znalazła się Dorota.
- Na ten numer zadzwoniła Milena z Łodzi, prosząc o pomoc. Była w takiej samej sytuacji co Dorota. Posłowie z Lewicy pomogli razem z FEDERĄ. Nastąpiła aborcja i matka przeżyła - mówiła lokalna polityk.
Głos - jako ojciec młodej dziewczynki - zabrał także przedstawiciel zarządu krajowego partii Razem, Bartosz Grucela.
- Jestem tutaj, bo chcę mieć bezpieczną przyszłość dla swojej córki. Boję się, tak jak wy się boicie, dziewczyny.
Polityk stwierdził, że sytuacja sprzed wprowadzenia "barbarzyńskiego prawa przez Kościół, Prawo i Sprawiedliwość oraz Konfabulację" (Konfederację - przyp. red.) również nie była zadowalająca.
- Zgniły kompromis aborcyjny istniał od lat 90. Lekarze nic nie mówili, kiedy TK zaostrzał ustawę. Była wysyłana ustawa ratunkowa posłanki Magdy Biejat o konsultacji. Naczelna Izba Lekarska schowała głowę w piasek.
Głos zabrała także przedstawicielka Strajku Kobiet.
- Rządzący mówią o wielkich wartościach: Bogu, honorze, ojczyźnie. Tymczasem od trzech lat żyjemy w kraju bezprawia, który nie szanuje podstawowych elementów państwa prawa - prawo człowieka do samostanowienia, decydowania o sobie i swojej rodzinie.
Zwróciła się także do rządzących, pytając "co jest szlachetnego i honorowego w mężczyznach pozwalających kobietom w zagrożonej ciąży oddawać życie w imię chorych zasad religijnych".
Głos zabrali także współorganizatorzy wydarzenia, przedstawiciele Komitetu Obrony Demokracji.
- Ta sprawa bardzo pokazuje, jaki jest PiS, jacy są obecnie rządzący - rozpoczęła Marta Kamińska. - Brakowało im odwagi, żeby samemu zmienić prawo, więc instrumentalnie potraktowali Trybunał Konstytucyjny.
Kamińska mówiła o tym, że dla rządzących bardziej liczą się "słupki w sondażach, nie życie Polek". Skierowała także kilka słów do medyków.
- Misją szpitala jest pacjent przede wszystkim. Jeżeli ktoś nie potrafi tego zrozumieć i stosować, to źle wybrał zawód.
Następnie wypowiadała się także działająca w strukturach KOD Grażyna Biniek, która wspomniała niedawną setną rocznicę odzyskania niepodległości przez Polskę - będącą jednocześnie setną rocznicą uzyskania praw wyborczych przez kobiety.
- Wolny kraj nie może być wolny tylko w połowie. Dzisiaj mamy prawo wyborcze, wywalczone przez nasze babki i ciotki, ale za tym powinno iść prawo człowieka. Te muszą uwzględniać prawa kobiet, a to się w Polsce nie dzieje.
Następnie Biniek określiła obecny status aborcji jako "barbarzyńskie prawo, ustanowione przez PiS, rękami Julii Przyłębskiej w Trybunale Konstytucyjnym, na zlecenie Kościoła".
- Tam, gdzie jest nauka i biologia, nie ma prawa być polityki - kontynuowała. - Tam, gdzie jest polityka, która ma stanowić dobro wszystkich obywateli nie ma prawa być kwestii wyznaniowych.
Jako przedstawiciel mężczyzn wypowiedział się także Adrian Glinka, niepełnosprawny aktywista z Olsztyna.
- Pomimo niepełnosprawności chcę być pełnoprawnym obywatelem, chcę założyć rodzinę. Przy dzisiejszej władzy, tragedii jaka się dzieje dla kobiet obawiam się, jeżeli zostanę tatą, czy moja partnerka będzie bezpieczna w szpitalu. Głęboko wierzę w to, że jeszcze będzie normalnie.
Wydarzenie przyciągnęło dużą grupę osób. Pojawiła się m.in. pani Barbara, matka jednego dziecka.
- Gdy były protesty w 2020 roku nie mogłam w nich uczestniczyć, byłam w ciąży - mówiła w rozmowie z portalem Olsztyn.com.pl.- Cała ta sytuacja powodowała we mnie ogrom stresu, jak ta ciąża się zakończy, czy muszę się bać o życie swojego dziecka lub swoje.
Barbara nadal obawia się tego, co się stanie, gdy zajdzie w ciążę po raz kolejny. Receptą na problem - według młodej matki - ma być większe zainteresowanie problemami kobiet ze strony rządu oraz liberalizacja przepisów aborcyjnych.
Wydarzenia pod szyldem "Ani jednej więcej" odbyły się w środę w całej Polsce.
Komentarze (72)
Dodaj swój komentarz