Gubernator obwodu Anton Alichanow zakomunikował, w oficjalnym oświadczeniu, decyzję władz polskich jako "niepoważną". Sugeruje on (za moskiewskimi krytykantami polskiej decyzji), że teraz uprawnione będzie nazywanie polskich miast... po niemiecku. Tylko jakby zapomniał, że w Rosji obowiązującym językiem jest nie niemiecki tylko rosyjski.
Także rzecznik władz obwodu królewieckiego Dmitrij Łaskow krytykuje decyzję polskich władz. Stwierdził on, że "nasze miasto ma swoją oficjalną nazwę, którą jest Kaliningrad. Wszystko inne to tylko insynuacje”.
Przypomnieć tu należy, że Królewiec został włączony w skład ZSRR po zakończeniu II wojny światowej. Wcześniej był to Königsberg (czyli po polsku Królewiec) i należał do III Rzeszy. Miasto otrzymało rosyjską nazwę w 1946 r. na cześć głowy państwa radzieckiego Michaiła Kalinina. Nikt z krytykujących decyzję polskich władz jakoś nie zająknął się, że podpis Kalinina znajduje się pod poleceniem wykonania mordu katyńskiego.
Inna rzecz, iż informacje o decyzji polskich władz w królewieckich mediach uzyskują zdecydowanie mniejszą ilość komentarzy niźli komunikaty o tym, że obwód królewiecki, nawet na tle Rosji, oferuje swoim mieszkańcom, bardzo niskie (sięgające nie więcej jak 40 tys. rubli - ok 2 tys. zł) zarobki. Obwód tym sposobem znalazł się w dziesiątce najbiedniejszych regionów Rosji. Wedle wyliczeń rosyjskich analityków ekonomicznych poziom 100 tys. rubli miesięcznie, zatrudnieni w obwodzie uzyskają za 14 lat. Średnie zaś zarobki w całej Rosji to 56 tysięcy rubli – około 2800 złotych.
Inną informacją w królewieckich mediach, która zdobyła większą ilość komentarzy niźli decyzja władz w Polsce był komunikat, że niemiecki konsulat w Królewcu przestaje wydawać wizy Rosjanom.
Komentarze (43)
Dodaj swój komentarz