Data dodania: 2007-08-23 22:28
Brakuje ośmiu żeglarzy zaginionych w szkwale
Odnalazł się jeden z zaginionych w czasie burzy na Wielkich Jeziorach Mazurskich. Ratownicy wciąż szukają zaginionych. Sami woprowcy przyznają: były błędy w pierwszych godzinach akcji ratunkowej.
Żeglarz z Łodzi odnalazł się w ośrodku wypoczynkowym w Rucianem. Tuż po burzy dzwonił do ojca, że przetrwał nawałnicę. - Potem kontakt się z nim urwał, więc rodzina zgłosiła jego zaginięcie - mówi Piotr Korzeniewski z biura prasowego warmińsko-mazurskiej policji. - Okazało się, że chłopakowi rozładował się telefon.
Ratownicy ciągle szukają ośmiu żeglarzy zaginionych po wtorkowym szkwale: m.in. mężczyzny z Mikołajek, braci z Rudy Śląskiej, 18-latka z Łomży,
Ale mówią wprost, że najprawdopodobniej wszyscy utonęli. Od wczorajszego popołudnia na stronie internetowej www.warminsko-mazurska.policja.gov.pl są zdjęcia i personalia osób poszukiwanych. Każdy, kto widział zaginionych, proszony jest o kontakt z policją.
Na Mazury zjechali wczoraj Władysław Stasiak, minister spraw wewnętrznych i administracji i Jarosław Pinkas, podsekretarz stanu w ministerstwie zdrowia, a także Paweł Soloch, szef obrony cywilnej kraju. W drodze na jeziora zatrzymali się na naradzie w urzędzie wojewódzkim. - Przyjechaliśmy podziękować za waszą ciężką, znakomitą, ofiarną pracę - mówił Stasiak do zebranych szefów służb biorących od wtorku udział w akcji na jeziorach. - Chcę was prosić, żebyście nie tracili ducha i wierzyli, że może uda się wam znaleźć kogoś żywego - przemawiał minister.
Obecny na spotkaniu z ministrem Sławomir Gicewicz, szef warmińsko-mazurskiego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, powiedział, że wczoraj rano do akcji zostały włączone psy, które potrafią na wodzie lokalizować ciała. - Na jeziorze Mikołajskim pies kilkakrotnie wskazał jedno miejsce, spodziewamy się że znajdziemy tam którąś z ofiar - mówił szef WOPR. - Mamy też wytypowane miejsca na jeziorze Tałty i być może na Niegocinie.
Podczas narady urzędnicy i ratownicy zastanawiali się, czy akcja po wtorkowej tragedii przebiegała prawidłowo. Szef warmińsko-mazurskich wodniaków mówił wprost, że nie obyło się bez błędów. - Moim zdaniem można było zrobić więcej. Już we wtorek powinien być użyty samolot z kamerą termowizyjną, która wyszukiwałaby w wodzie żyjących ludzi - stwierdził Gicewicz.
Helikopter z taką kamerą ma na Mazurach straż graniczna, ale we wtorek nie został wykorzystany. Samoloty i helikoptery latały dopiero w środę, udało się z nich wypatrzeć kilka zatopionych łodzi, o których nie wiedzieli pracujący na wodzie ratownicy.
Odnosząc się do informacji wczorajszej "Rzeczpospolitej", która napisała, że meteorolodzy nie ostrzegli w porę żeglarzy z powodu awarii, Gicewicz powiedział, że do WOPR-u komunikat o burzy dotarł pół godziny przed jej rozpoczęciem. - Ratownicy natychmiast wypłynęli na wodę i przez megafony ostrzegali ludzi. Ale byli tacy, którzy na ten komunikat nie reagowali, niektórzy nawet zostawali na wodzie, bo jak mówili, chcą przeżyć prawdziwe emocje - opowiadał ratownik.
Podkreślał, że wytrawni żeglarze obserwujący pogodę mogli zorientować się, że zbliża się nawałnica. - Gdy się wypływało z Pisza, widać było czarne chmury nad Mikołajkami, więc po ludzie pchali się na wodę? - pytał retorycznie.
Gicewicz apelował także, by jak najszybciej na Mazurach powstały tzw. porty schronienia. - Teraz to WOPR dał wyłowionym z wody ludziom ubrania, jedzenie, umożliwił kontakt z rodziną. W przyszłości musimy stworzyć miejsca, gdzie ludzie mogli się schronić po akcji. To jest potrzebne dla bezpieczeństwa żeglarzy - przekonywał.
Za akcję dostało się także Dariuszowi Przeradzkiemu, komendantowi warmińsko-mazurskich strażaków. W dniu nawałnicy nie było go na spotkaniu wojewódzkiego sztabu kryzysowego. - Byłem w komendzie głównej straży w Warszawie na spotkaniu - usprawiedliwiał się. Pytany, dlaczego - w przeciwieństwie do policjantów i woprowców - strażacy nocą nie szukali zaginionych ludzi, Przeradzki odpowiedział: - My nurkujemy, nocą pod wodą nic nie widać.
Minister Stasiak nie chciał oceniać sprawności akcji ratowniczej ani szukać winnych błędów. - Na tym etapie najważniejsze są poszukiwania, wnioski będziemy wyciągać później - mówił.
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz