Data dodania: 2006-04-14 00:00
Budowlańcy ostrzegają, że przez zmiany na Bartąskiej zwolnią pracowników
Nie ustają kontrowersje wokół remontu dziurawej ul. Bartąskiej. Drogowcy ograniczyli na niej ruch ciężarówek. Teraz prezes firmy budowlanej, która buduje tam mieszkania, ostrzega: jeśli urzędnicy nie cofną decyzji, stracimy miliony, a nasi robotnicy pracę.
W piątek olsztyńscy drogowcy zaczęli układać betonowe płyty na Bartąskiej. Od soboty zniszczoną ulicą nie będą mogły jeździć ciężarówki ważące więcej niż 10 ton. Tak postanowili w czwartek na wspólnym spotkaniu urzędnicy miejscy i powiatowi z Olsztyna. - Droga jest w katastrofalnym stanie i ograniczenie musi zostać wprowadzone - argumentował Paweł Jaszczuk, dyrektor Miejskiego Zarządu Dróg Mostów i Zieleni.
- Rozumiem, że w interesie firm lepiej jest puścić dziesięć czterdziestotonowych ciężarówek zamiast 40 mniejszych - podkreśla Piotr Grzymowicz, wiceprezydent Olsztyna. - Ale ważniejsze od zysków inwestorów jest bezpieczeństwo jeżdżących i chodzących tędy ludzi.
Pisaliśmy o tym w piątek. Zakaz ma obowiązywać przez rok, do czasu generalnego remontu ulicy.
Decyzja urzędników wywołała natychmiast reakcję deweloperów, którzy wzdłuż ulicy budują bloki mieszkalne. - Ograniczenie oznacza, że praktycznie żaden samochód ciężarowy nie dojedzie do budowy. A to spowoduje wstrzymanie budowy 250 mieszkań i zwolnienie około 80 pracowników - ostrzega Andrzej Bogusz, prezes Arbetu.
Dodaje, że ma dwa wyjścia z tej sytuacji: albo ignorować zakazy i płacić mandaty, albo zamknąć budowę. Szacuje, że straty jego firmy mogą wynieść kilka milionów złotych, bo podpisane są już umowy na transport i materiały do budowy domów. - Szkoda, że miasto nie troszczy się o los 80 naszych pracowników, a z dnia na dzień zaskakuje nas bezsensownymi decyzjami. Nie możemy tego tak zostawić, bo ucierpi wiarygodność naszej firmy - mówi Bogusz.
Dlatego wezwał do natychmiastowego cofnięcia ograniczeń w ruchu na ul. Bartąskiej. Jego zdaniem decyzja władz miasta i powiatu to kompromitacja urzędów. - Nie zamierzamy czekać bezczynnie, będziemy dochodzić swoich praw na drodze sądowej.
- Droga powiatowa ma swoją nośność i sąd nie pomoże inwestorom - mówi Adam Sierzputowski, starosta olsztyński.
Ul. Bartąska nigdy nie była w takim stanie, by kierowcy mogli po niej jeździć bezpiecznie - zawsze było tu wąsko, a pobocze było bardzo nierówne. Więc samochody nie miały gdzie uciekać, gdy z przeciwka jechał inny samochód - dwa auta ledwie się tu wymijały. Stan ulicy pogorszył się dramatycznie przez ostatnie dwa-trzy lata, gdy zaczęła się budowa nowego osiedla mieszkalnego. Jeżdżące ulicą ciężarówki wybiły w asfalcie potężne dziury.
W tym roku mieszkańcy tak często skarżyli się mediom na stan ulicy, że ratusz zdecydował się na jej remont. Nie było to proste. Ulica prowadząca do osiedla należy do olsztyńskiego starostwa, a starostwo nie miało pieniędzy na naprawę. Dopiero niedawno starosta zgodził się oddać drogę w użytkowanie miastu, teraz ratusz będzie mógł zaplanować remont. Dlaczego tak późno? - Nikt z olsztyńskich władz nie informował nas o budowach planowanych wzdłuż ulicy. Gdybyśmy o tym wiedzieli, rozmowy o przekazaniu drogi i remoncie można było przeprowadzić parę lat temu - mówi Sierzputowski.
Co na to wszystko mieszkańcy okolicznych osiedli? - Interesuje nas natychmiastowy gruntowny remont, a nie te przepychanki - mówi Tomasz Kowalewski z zarządu wspólnoty mieszkańców przy ul. Złotej. - To, że jeszcze nikt tutaj nie zginął, to cud - dodaje.
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz