Sprawa dotyczy pociągów Spółki PKP Przewozy Regionalne. Konkretnie rzecz ujmując wiąże się z pociągiem „pracowniczym” relacji Iława – Olsztyn, Olsztyn – Iława. Obecnie mieszkam w Ostródzie, lecz z racji wykonywanego zawodu zmuszony byłem znaleźć pracę w Olsztynie. Pracuję w dni powszednie w godzinach 7:30 – 15:30. Już blisko 2 lata dojeżdżam do pracy do stolicy województwa. Ze względów finansowych oraz mając na uwadze własne bezpieczeństwo, jako środek lokomocji wybrałem pociąg. 1 września br. w rozkładzie jazdy pociągów zaszły pewne subtelne zmiany. Pociąg, którym zwykłem pokonywać drogę w kierunku Olsztyna został opóźniony z godziny 6:50 na 6:53. Dwa lata temu pociąg ten odchodził z Ostródy o 6:46. Muszę wspomnieć również, że według rozkładu jazdy pociąg ten drogę do stacji Olsztyn zachodni pokonuje w 32 minuty, rzeczywistość jednak trochę odbiega od wizji planistów z PKP. Otóż od pierwszego września pociąg nie pojawia się w Olsztynie na zachodnim wcześniej niż 7:30. „Podróż koleją skraca czas…” - jak w filmie Stanisława Barei.
Ja już jestem spóźniony! Nie pracuję daleko od dworca, lecz martwi mnie też fakt jak bardzo do pracy spóźniają się osoby dojeżdżające na Pieczewo, studenci, którzy dojeżdżają na krańcowe części Kortowa i uczniowie, którzy pobierają naukę w szkołach znacznie oddalonych od centrum. OK., jesteśmy w Olsztynie, spóźniliśmy się do pracy, na uczelnię i do szkoły. Wszystko wygląda dobrze, ja spóźniłem się tylko 8 minut. Nie wiem tylko jak długo ten proceder będą akceptowali moi przełożeni.
Po całym dniu pracy pora na powrót do domu. Do 1 września 2011 roku do domu wracałem pociągiem relacji Olsztyn – Iława odjeżdżającym o godzinie 15:43 (2 lata temu o 15:48) z zachodniego. Dziś jestem zmuszony jechać pociągiem relacji Olsztyn – Bydgoszcz, który z zachodniego odjeżdża o godzinie 15:35. Już nie „pracowniczym”, lecz z podróżnymi do Torunia, Bydgoszczy, którzy tłoczą się w jednym składzie EZT z ludźmi wracającymi z pracy, uczelni i szkół. Nie jestem w stanie bez urywania się z pracy zdążyć na to połączenie, dlatego muszę zostać w Olsztynie do 17:20, oczekując na następny pociąg w kierunku Ostródy.
Jak się dowiedziałem od rzecznika PKP, zmiany, które zaszły 1 września spowodowane są przebudową trakcji na odcinku pomiędzy Iławą a Jabłonowem Pomorskim, zmiany na czas bliżej niesprecyzowany przez rzecznika. Tylko, czemu ma mieć to wpływ na pociąg z Iławy do Olsztyna i na odwrót? Dlaczego pracownicy stolicy regionu nie mogą dojechać do pracy na czas? Dlaczego PKP Przewozy Regionalne zmieniają połączenia, z których czerpią największe dochody z biletów miesięcznych podróżnych? Dla kogo więc są te połączenia? Nie znam odpowiedzi na te pytania i chyba nie zna też nikt, kto zmuszony jest zmagać się z PKP, na co dzień. Mój starszy kolega, który jeszcze w PRL-u zaczął dojeżdżać do pracy w Olsztynie i w tej materii przeżył już chyba wszystko, twierdzi, że takiego bałaganu na kolei nigdy nie widział. Za komuny wszystko miało ręce i nogi. Z miasta oddalonego tylko o 40 km możliwe było dojechanie do pracy na czas. Dziś graniczy to z cudem.
Nie ma powodu do obaw przecież jest XXI wiek. Podróżni powinni odpalać swoje przenośne Jetpacki lub włączać funkcję teleportacji w komórce, żeby zdążyć do pracy i na pociąg.
-Pasażer
Komentarze (4)
Dodaj swój komentarz