Dziki coraz częściej można spotkać na olsztyńskim Zatorzu. Zwierzęta za nic mają uliczny hałas czy przechodzących w pobliżu ludzi. Nasza czytelniczka dziś rano spotkała dziki przy ul. Małeckiego, w pobliżu ul. Jagiellońskiej. Locha z małymi przechadzała się po trawniku, tuż pod oknami jednego z bloków.
Wielu mieszkańców Zatorza skarży się, że nie może wyjść spokojnie na spacer z psem, bo boją się, że dziki zaatakują ich pupila.
- Codziennie po godzinie 22 wracam przez plac zabaw przy ulicy Zamenhofa i co wieczór praktycznie kręcą się tam dziki. A jak nie na placu zabaw to co wieczór kręcą się między blokami. Chodzą, grzebią po śmietnikach a przede wszystkim straszą ludzi gdyż wieczorem ciężko je dostrzec z daleka – napisał nam czytelnik Marcin, który obawia się, że może dojść do tragedii. - Mnie nie interesuje to, że jest jakiś afrykański pomór świń, mnie interesuje to, aby móc wieczorem bezpiecznie wrócić do domu. Co się musi stać aby doszło do interwencji odpowiednich służb? Tragedia? - pyta.
Są też tacy, którzy stają w obronie zwierząt.
- To nie ich wina, że chodzą po ulicach miasta, lecz ludzi. Wycięto lasy, zniszczono ich naturalne środowisko, a do tego dochodzą otwarte śmietniki, z których dziki wyczuwają resztki jedzenia. Zwierzęta powoli przyzwyczajają się do miejskiego gwaru – uważa nasza czytelniczka Ewa.
Przypomnijmy, miasto, nie mogąc poradzić sobie z dzikami, chce je odławiać, usypiać, a następnie utylizować. Jednak na tę chwilę brakuje środka usypiającego, a nie ma zamienników. Pomysł wzbudza kontrowersje. Wielu ekologów uważa, że są bardziej humanitarne sposoby, np. stworzenie żerowisk lub wykorzystanie związków odstraszających.
Komentarze (9)
Dodaj swój komentarz