Robert Lewandowski związał się z Barceloną na cztery kolejne lata. Klub ten zapłacił za niego prawie 50 mln euro, a klauzula odstępnego wynosi aż pół miliarda euro, co praktycznie uniemożliwia wykupienie Polaka przez inny klub w trakcie obowiązywania umowy.
Przejście popularnego „Lewego” z Bayernu Monachium do Barcelony jest w ostatnich dniach gorącym wydarzeniem medialnym w Polsce, ale także lekcją tego, jak efektywnie zarządzać osobistą marką i wizerunkiem. Te aspekty pomogli nam przeanalizować naukowcy z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie.
Dr Katarzyna Andruszkiewicz z Katedry Rynku i Konsumpcji na Wydziale Nauk Ekonomicznych UWM, prowadząca na Instagramie profil "DoktorKA od marketingu", zwraca uwagę, że przy okazji tego transferu najważniejszym newsem marketingowym jest to, że Lewandowski zachował numer 9 na koszulce, który wiąże się z jego osobistą marką RL9.
- Warunkiem tego transferu było przeniesienie numeru 9 – zresztą tak samo jak chociażby w przypadku Cristiano Ronaldo, który ma swoją „7” i zawsze migrował z nią do innych drużyn. Zmiana numeru na koszulce w przypadku Roberta Lewandowskiego wymagałaby „przebrandowania” wszystkich jego biznesów oraz tego, co reklamuje. Wiązałoby się to zarówno z dużymi nakładami finansowymi, ale także stratami. W tej chwili na Instagramie obserwuje go już prawie 28 mln. użytkowników, a jego profil nazywa się „rl9”. To są bardzo duże zasięgi, w oparciu o które można bardzo skutecznie promować różne rzeczy. Moim zdaniem jest to bardzo dobry i ważny ruch, że ta „9” została zachowana – uważa.
dr Katarzyna Andruszkiewicz
fot. archiwum prywatne
Dr Andruszkiewicz przypomniała również, że promowanie rozmaitych produktów przez znane osoby nie jest niczym nowym, bo sięga nawet XVIII wieku.
- Wszystko to nawiązuje do zjawiska celebrity endorsement, czyli takiego „pradziadka” influencer marketingu. Pierwsze przykłady tego, że ktoś polecał dany produkt są datowane na XVIII wiek, a w Polsce trochę później. Na przykład w dwudziestoleciu międzywojennym mieliśmy do czynienia z sytuacją, że ktoś polecał np. wodę mineralną - przypomina badaczka.
Dr inż. Artur Wyszyński z Katedry Finansów na WNE, który zajmuje się aspektami finansowymi klubów sportowych, wymienia z kolei tych, którzy poza samym Robertem Lewandowskim skorzystają na tym transferze. Wśród nich jest oczywiście Bayern Monachium, ale także kluby, w których grał jako młody piłkarz.
- W mojej ocenie Bayern Monachium korzystnie przeprowadził te około półroczne negocjacje, bo gdy popatrzy się na transfery w piłce w ostatnich latach, to tylko Cristiano Ronaldo został sprzedany za więcej niż 50 milionów euro. Oprócz Bayernu skorzystają na tym polskie kluby, w których Robert Lewandowski występował do 23. roku życia. Zgodnie z przepisami UEFA klub, który sprzedaje zawodnika, musi zapłacić im około 5 proc. kwoty transferowej. Są to m.in. Lech Poznań, Znicz Pruszków i Legia Warszawa, a także Varsovia Warszawa i Delta Warszawa, które zyskają na tym transferze dużo w stosunku do swoich budżetów. Według wyliczeń Varsovia otrzyma około 600 tys. euro, zaś Delta ok. 250 tys. euro – mówi.
dr inż. Artur Wyszyński
fot. Janusz Pająk / UWM
Dr inż. Wyszyński uważa, że potencjał marketingowy Lewandowskiego nie został jeszcze w pełni wykorzystany. Liczy na to, że prestiż i rozpoznawalność Barcelony na całym świecie mu w tym pomoże.
- Po hiszpańsku mówi zdecydowanie więcej ludzi na świecie niż po niemiecku. Poza tym kibice z Hiszpanii czy z hiszpańskojęzycznej Ameryki Południowej żyją futbolem na co dzień, a Barcelona ze stadionem Camp Nou jest o wiele większą atrakcją turystyczną niż Monachium. To wszystko może pomóc Robertowi Lewandowskiemu zdobyć wreszcie Złotą Piłkę, co sprawiłoby jeszcze większe wykorzystanie jego potencjału. To, że jeszcze jej nie wygrał, świadczy o tym, że istnieją regiony świata, w których go nie znają – konkluduje dr inż. Artur Wyszyński.
Jak widać, długo wyczekiwane przez polskich kibiców piłki nożnej przejście Roberta Lewandowskiego do „Dumy Katalonii” ma wiele różnych interesujących aspektów, które mogą być przedmiotem analiz naukowców z różnych dziedzin. I to jest pewnie dopiero początek długich i zaciętych dyskusji toczonych w różnych gremiach, także naukowych.
Komentarze (8)
Dodaj swój komentarz