Pierwsza potyczka to mecz z wielokrotnym mistrzem Polski AKK AWF Warszawa. Nasi akademicy przegrali z warszawskim zespołem 4:20 (2:10), ale chyba mało kto liczył na punkty w tym meczu. Różnica w poziomie gry lidera i pozostałych drużyn to jednak przepaść.

Kolejne spotkanie miało być meczem o drugie miejsce. Tak się wydawało. Jednak to wrocławianie zdobyli pierwsze kosze, a nasi już tylko długo gonili wynik. Próbowali na różne sposoby: rzuty z daleka, wejścia pod kosz i rzuty zza kosza... zbyt często odbijały się od żółtej obręczy. Zbiórkę lepszą mieli wrocławianie co dawało im więcej możliwości gry w ataku i to oni cały czas do 39 minuty prowadzili. Przełomem był punkt Adama Pawińskiego który trafił do kosza na 7:8 i wtedy olsztyńscy żacy uwierzyli że jeszcze nie wszystko jest stracone. Na 37 sekund przed końcem 8:8 trafiła jeszcze Katarzyna Wiesner. Ogromne zamieszanie na boisku. Trenerka AZS UWr Małgorzata Boś wzięła ostatni czas. Widać plan który przekazała zawodnikom był dobry. Założenia trenerki wykończyła Kamila Zyła na 4 sekundy przed końcem drugiej połowy. Do wyłonienia zwycięzcy potrzebna była dogrywka. W tej pierwszą próbę mieli olsztynianie. Piłka zatańczyła na koszu ale ostatecznie wypadła na zewnątrz. Pierwsza próba wrocławian i Jarosław Wieczorek trafia ze średniego dystansu. AZS UWM za porażkę w dogrywce dostaje tylko punkt, co bardzo ogranicza ich szansę na drugie miejsce na koniec sezonu. Trudno wyobrazić sobie bowiem, by podopieczni Dawida Gajko uporali się z 12-krotnym mistrzem kraju.

Załamani wynikiem od którego tak wiele zależało, akademicy byli tylko tłem dla Politechników z Łodzi, przegrywając na koniec 5:15. Okazało się zatem że punkt zdobyty w meczu z Wrocławiam był bardzo znaczący.

Akademicy UWM zapowiadają walkę do końca. Rewanże już za dwa tygodnie we Wrocławiu. Ten sezon to nasz debiut w lidze, trochę musimy się jeszcze nauczyć.

Podczas całego turnieju najwięcej punktów w naszym zespole zdobyła Katarzyna Wiesner (5 koszy).