Saiful kilkanaście lat temu przyjechał do Europy z Bangladeszu. Ukończył turystykę na jednej z uczelni w Budapeszcie (Węgry). Od kilku lat przebywa w Polsce. Najpierw pracował w Warszawie, a później przyjechał do Olsztyna. Stąd wyjechał na dwa lata do Elbląga i znowu, przed rokiem, powrócił do stolicy Warmii.
– Pół roku temu do Olsztyna przyjechał mój brat, który mieszka w Londynie. Chciał tu otworzyć bar z kebabem, więc skontaktowaliśmy się z właścicielem jednego z lokali przy ul. Dworcowej. Podpisaliśmy umowę i odnowiliśmy lokal za 70 tys. zł – powiedział w rozmowie z nami Saiful.
Saiful miał prowadzić bar wraz z dwoma kolegami z Bangladeszu. 20 sierpnia miało nastąpić otwarcie placówki, ale jakieś było ich zdziwienie, gdy mieszkańcy pobliskiego bloku skierowali petycję do ratusza, pod którą podpisało się ponad 40 osób.
– Skierowali petycję do urzędu miasta. Nie chcą, żebyśmy otworzyli bar, ponieważ nie chcą czuć zapachu unoszącego się z lokalu. Ale wylot komina nie wychodzi na blok, tylko jest z innej strony – dodał Saiful.
Mężczyźni mają pozwolenie Sanepidu, sprawdzono także przewody kominowe. Nie stwierdzono żadnych uchybień.
Arafat Hossain, założyciel spółki, która miała prowadzić kebab, zastanawia się, czy rzeczywiście chodzi o kebab, czy o uprzedzenia.
– Słyszeliśmy, że w Polsce ludzie boją się i nie lubią obcokrajowców, a tym bardziej muzułmanów – przyznał.
Pojechaliśmy na miejsce. Lokal rzeczywiście jest odnowiony i czeka na otwarcie. Młody mężczyzna mieszkający w pobliżu potwierdził, że słyszał o konflikcie między przedsiębiorcami a mieszkańcami pobliskiego bloku.
– Słyszałem, że sprzeciwiają się temu głównie starsze osoby. Być może chodzi o to, że to obcokrajowcy. Starsi ludzie mają inne myślenie – powiedział nasz rozmówca.
I dodał: – Ja kilkanaście lat mieszkałem w Danii i uczyłem się z Arabami czy Turkami. Nic do nich nie mam, o ile nic mi nie zrobią.
Jedna z kobiet mieszkająca w bloku przy ul. Dworcowej potwierdziła nam, że mieszkańcy napisali petycję do urzędu miasta. Zaprzeczyła jednocześnie, żeby miała ona związek z tym, że mężczyźni są obcokrajowcami.
– Po prostu mieszkańcy bloku, głównie ci od strony ulicy, boją się, że do ich mieszkań będzie wlatywał smród dochodzący z baru. Po drugie, kebab ma być otwarty do godziny 1 w nocy w piątki i soboty. Ludzie będą tu przychodzić i pić alkohol. Nie będzie tu spokojnie. Niedaleko jest Grosik i sąsiedzi opowiadają, że dochodzą do nich hałasy w nocy – powiedziała nasza rozmówczyni.
Dodała, że może inaczej wyglądałaby sprawa, gdyby przedsiębiorcy przyszli i porozmawiali z mieszkańcami.
Co na to mężczyźni? Stwierdzili, że nie odpowiadają za inne lokale, a oni sami po godzinie 22 będą prowadzić sprzedaż przez małe okno. W dodatku jeść będzie można tylko na wynos.
– Nie rozumiemy tych zachowań. Wszyscy mamy żony, a ja mam jeszcze dziecko. Bar miał ruszyć od sierpnia, ale nie otrzymaliśmy jeszcze decyzji z ratusza. Od kilku miesięcy jesteśmy bezrobotni – zakończył Arafat Hossain.
Do tematu wrócimy.
Komentarze (136)
Dodaj swój komentarz