Przypomnijmy. Rok temu miasto za 13,1 mln zł sprzedało działkę, na której znajdowała się pływalnia i sala sportowa. Zanim jednak do tego doszło w lutym 2021 roku odbył się pierwszy przetarg na zakup tego terenu. Zwycięzca nie dopełnił jednak wymaganych formalności i nie wpłacił całości kwoty, więc sprzedaż nie mogła się odbyć. Kupujący skierował postępowanie przetargowe do sądu, który ostatecznie oddalił jego wniosek o wstrzymanie przetargu. W pierwszych dniach października 2021 roku odbyła się druga licytacja. Do przetargu stanęło czterech oferentów, a najwyższą cenę zaproponowała spółka INPRO z Gdańska. Obecnie działka jest ogrodzona wysokim płotem, a robotnicy prowadzą tam prace rozbiórkowe.
Zespół Krytych Obiektów Sportowych OSiR, taką miał oficjalną nazwę ten sportowy obiekt, został przekazany do użytkowania 29 kwietnia 1967 roku. W jego skład wchodził m.in. duży basen o wymiarach 25x12,5m, mały basen o wymiarach 10x4m, sala do gier sportowych 30x18 m i sala fitness 16x11m. W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych był to najbardziej znany i popularny obiekt sportowy w mieście. Wcześniej Olsztyn, jako jedyne miasto wojewódzkie w Polsce, nie miał krytej pływalni, a nowo powstała hala ówczesnego Wojewódzkiego Ośrodku Sportu Turystyki i Wypoczynku przy ulicy Głowackiego wydawała się prawdziwie nowoczesna.
Przez ponad pół wieku w tym jedynym przez wiele lat krytym olsztyńskim basenie, tysiące mieszkańców miasta zajmowało się pływaniem, nie wykluczając wyczynowego. Powstawały sekcje pływackie m.in. w Łączności, Warmii, AZS i Kormoranie. W tym ostatnim rozpoczynali swoją sportową pływacką przygodę najbardziej utytułowani olsztyńscy zawodnicy trenowani m.in. przez Zbigniewa Łatanowskiego, Edmunda Uścinowicza i Andrzeja Bergiela, a później przez Tomasza Żabińskiego, Magdalenę Masztalerz, Krystynę Urniaż, Teresę Stefanowicz, Elżbietę Smagłowską, Jacka Nowaka, Jacka Puciło, Andrzeja Wąsowskiego, Mariana Kopera i Tomasza Grabysę. W tej niewielkiej pływalni odbywało się wiele wspaniałych zawodów, w których padały rekordy Polski. Trudno tu wymienić nawet najbardziej utalentowanych i utytułowanych pływaków z Olsztyna, ale na szczególne wyróżnienie zasługuje Leszek Górski, który reprezentował Polskę podczas igrzysk olimpijskich w Moskwie (1980).
Sala sportowa tego kompleksu ma również przebogatą w ważne wydarzenia historię. W przeszłości odbywały się tam m.in. ogólnopolskie zawody gimnastyczne, zapaśnicze, pięściarskie mecze II-ligowych Budowlanych czy międzynarodowe turnieje koszykówki. Jednak najbogatsze są w niej tradycje siatkarskie. To właśnie tam siatkarze AZS zdobywali tytuły mistrzów Polski. Kibice mogli podziwiać grę Stanisława Zduńczyka, Stanisława Iwaniaka, Mirosława Rybaczewskiego, Zbigniewa Lubiejewskiego. Ci dwaj ostatni to m.in. złoci medaliści olimpijscy.
Podziwiali też siatkarskie umiejętności Bogusława Pachniewicza, dwukrotnego mistrza Polski. Siatkarskie treningi rozpoczął w małym klubie w rodzinnych Koluszkach. Po maturze przeniósł się do Olsztyna i podjął studia na wydziale technologii żywności. Wkrótce stał się podstawowym przyjmującym pierwszej drużyny, z którą zdobył 10 medali mistrzostw Polski. Spędził z AZS 12 sezonów, nie grając nigdy w innym polskim klubie.
- Ta sala to był kawał świetnej historii olsztyńskiej siatkówki - wspomina. - Jak przyjechałem do Olsztyna, to wszystkie treningi i mecze AZS miał w tym obiekcie na Głowackiego. Dostać się tam na mecze było niemożliwe tak kibicom jak i nam zawodnikom. Na przykład wyrywano nam torby, aby jako dodatkowe osoby wejść z nimi do sali. Zawsze przed halą stały tłumy ludzi, tak że nie sposób było przecisnąć się do wejścia. W czasie spotkań temperatura w sali rosła do niebotycznych rozmiarów. Kibice na trybunach siedzieli bez koszul. Kotary na oknach były odsłonięte, aby ludzie na zewnątrz też mogli oglądać nasze mecze. Pan Władziu, konserwator sali, zawsze strasznie narzekał, że po każdym meczu usiał naprawiać prawie wszystkie powybijane lampy na suficie, rozwalane przez piłki po naszych atakach. To w tej właśnie sali zdobyliśmy przecież pierwsze i drugie w historii klubu mistrzostwo Polski. Mam do tego obiektu olbrzymi sentyment.
W ostatnich latach sala była powszechnie znana z pierwszoligowych występów koszykarek spod znaku KKS Olsztyn. Prezesem i szkoleniowcem jest w tym klubie Tomasz Sztąberski. Swoje pierwsze koszykarskie kroki jako zawodnik stawiał jak miał 14 lat. Potem poświęcił się pracy szkoleniowej. Jej szczytem była praca w charakterze drugiego trenera w olsztyńskiej Łączności u boku Białorusina Anatolija Bujalskiego, późniejszego selekcjonera reprezentacji Białorusi. Przez dwa sezony zespół był w ścisłej czołówce krajowej i był o krok od zdobycia medalu mistrzostw Polski. Po krachu finansowym Łączności był współzałożycielem Koszykarskiego Klubu Sportowego Olsztyn, którego do dziś jest trenerem i prezesem. Wraz z małżonką Alicją (w przeszłości czołową koszykarką kraju) prowadzi szkolenie we wszystkich grupach wiekowych, a zespół seniorek od wielu sezonów gra z powodzeniem w I lidze. Wychowali kilka reprezentantek Polski m.in. Joannę Markiewicz i Martę Sztąberską.
- O tej sali przy ulicy Głowackiego to zawsze będę mówił, że to był mój drugi dom - przyznaje dla portalu Olsztyn.com.pl, Tomasz Sztąberski. - Tam w wieku 14 lat podjąłem pierwsze treningi koszykówki w olsztyńskim AZS. Po paru latach zostałem nawet szkoleniowcem grupy młodzieżowej tego klubu. Treningi mieliśmy tam na przemian z II-ligowymi wówczas siatkarzami AZS. Potem dostałem propozycję pracy jako drugi trener olsztyńskiej Łączności występującej w ekstraklasie. To była dla mnie krótka przerwa w obcowaniu z salą na Głowackiego. Po upadku Łączności wróciłem tam i pozostałem aż do samego jej końca. W międzyczasie założyliśmy KKS Olsztyn i tam odbywały się zajęcia i mecze wszystkich grup młodzieżowych klubu. Nasz pierwszy zespół grał w II lidze, awansując wkrótce do pierwszej, w której jesteśmy już 13. sezon. Dwa ostanie gramy nie na Głowackiego, a w Jezioranach. Ten obiekt był specyficzny, szczególnie nieprzyjemny dla zespołów przyjezdnych. Faworyci ponosili w nim niespodziewane porażki. Sala była trochę za wąska i za krótka. Na naszych meczach wszystkie miejsca na trybunie były zajęte. Kibice tworzyli zawsze fantastyczną atmosferę. Wielka szkoda, że już nigdy tam nie zagramy...
Komentarze (12)
Dodaj swój komentarz