Na piersi miał „wyłącznik” choroby
Choroby Parkinsona nie można wyleczyć, ale można ją „wyłączyć”. Taki efekt jest możliwy, jeśli chory zgodzi się na wszczepienie stymulatora. W roku 2013 na taką ingerencję chirurgiczną zdecydował się pan Romuald. Zadania podjęli się neurochirurdzy z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Olsztynie pod kierownictwem dr Łukasza Grabarczyka.
Przez dwa otwory wywiercone w czaszce lekarze wszczepili elektrody, które podskórnymi przewodami łączą się ze stymulatorami wszczepionymi na piersi pana Romualda. Pod skórą mężczyzny znalazły się przewody do urządzenia, w którym raz na kilka lat operacyjnie wymienia się baterię.
Jak relacjonuje pani Barbara, żona chorego mężczyzny, do tej pory wymiana baterii przebiegała bezproblemowo. - Wszystko robione było w szpitalu uniwersyteckim. To trwało dwie doby. Pierwszego dnia musieli sprawdzić, czy nic się złego nie dzieje, następnego dnia wstawał i wychodziliśmy do domu – mówi.
Życie pana Romualda, dzięki stymulatorowi zmieniło się o 180 stopni. Z osoby leżącej, stał się normalnie funkcjonującym, w pełni sprawnym człowiekiem. - Gdyby było tu więcej miejsca, mógłbym kręcić piruety – żartował podczas jednej z wizyt kontrolnych.
„Leży i cierpi. On wie, co się dzieje. To nie jest rzecz, którą można sobie wyrzucić”
Kłopoty zaczęły się we wrześniu br. Pan Romuald trafił do szpitala z nadciśnieniem. Wypisano go do domu, ale stan mężczyzny zaczął się pogarszać. Ponowna wizyta w szpitalu zakończyła się stwierdzeniem awarii stymulatora. Baterii jednak nie wymieniono, argumentując, że nikt już tego tam nie robi. - Zostawili nas bez żadnej pomocy. Po prostu – róbcie sobie co chcecie – mówi pani Ewa.
Bliskim zalecono, aby skonsultowali się z dr Grabarczykiem, który od pewnego czasu nie pracuje już w szpitalu uniwersyteckim. Lekarz przyjechał jednak do mieszkania chorego. - Widać dramatyczne pogorszenie. Stan jest taki, że pan Romuald może dostać odleżyn i umrzeć. Trzeba jak najszybciej wymienić baterię, by miał on jakąkolwiek szansę na poprawę – mówi doktor Grabarczyk. - Przecież to jest rozumny człowiek, a leży i cierpi. On wie, co się dzieje. To nie jest rzecz, którą można sobie wyrzucić – dodaje żona pana Romualda.
Szpital uniwersytecki: wszystko przeprowadzono z "należytą starannością"
Reporterzy Uwagi TVN! Postanowili zweryfikować, czy wymiana baterii w stymulatorze rzeczywiście znajduje się poza usługami olsztyńskiego szpitala. Magdalena Mil, rzecznik warmińsko-mazurskiego oddziału NFZ odpowiedziała, że procedury wszczepianie stymulatorów są realizowane przez szpital i w roku 2023 jednostka wykazała funduszowi cztery takie działania. - Jeżeli istnieją jakiekolwiek przesłanki, że szpital nie może tych procedur realizować, to pacjent powinien mieć wskazane miejsce wykonania takiego świadczenia, na przykład w innej placówce medycznej. I szpital nie powinien odsyłać do żadnego lekarza, ponieważ pacjent przyszedł do placówki medycznej, a nie do konkretnej osoby – podkreśla Mil.
Szpital umywa ręce. Dyrekcja placówki wystosowała pismo, w którym twierdzi, że „personel medyczny udzielił świadczeń zdrowotnych z należytą starannością, a także zgodnie z dostępnymi w szpitalu środkami zapobiegania, rozpoznawania i leczenia chorób”.
Odsiecz pomorska
Ratunek dla pana Romualda przyszedł z Gdańska. Pacjenta na wizytę w odległym o 200 km mieście umówił dr Grabarczyk. Po wymianie baterii widoczny był natychmiastowy efekt stymulacji, ustąpiły kardynalne objawy choroby, czyli spowolnienie ruchowe i sztywność mięśniowa. Pan Romuald był w stanie przedstawić się, spełniał proste polecenia i podał rękę.
- Trafił do nas w stanie ciężkim. Wymagał operacji w trybie możliwie jak najszybszym. Im później ten zabieg jest wykonany, tym mniejsze szanse na powrót do stanu sprzed operacji – mówi dr n. med. Witold Libionka z kliniki neurochirurgii Szpitala Uniwersytetu w Gdańsku.
Aktualnie pan Romuald przechodzi rehabilitację. - Pacjent rokuje poprawę i powrót do sprawności sprzed wymiany baterii – twierdzi dr Libionka.
Komentarze (24)
Dodaj swój komentarz