Wczoraj do Komendy Miejskiej Policji w Elblągu zgłosiła się matka z 16-letnim synem. Opowiedzieli policjantom historię problemu chłopca, który kilkukrotnie zażył dopalacze i trafił po nich do szpitala. Wszystko to miało miejsce na początku listopada kiedy kupił te specyfiki od jednego z mieszkańców Elbląga, by później spalić je w szklanej lufce. Reakcja organizmu na truciznę była błyskawiczna. Chłopak słabł, miał mdłości i tracił przytomność. Potrzebna była hospitalizacja.
Dzięki zebranym informacjom policjanci w tym samym czasie ustalili podejrzanego, a następnie zatrzymali 24-letniego Sebastiana R. W jego mieszkaniu znaleźli nieokreślone zioła, namoczone w środkach chemicznych, rozpałkę do grilla oraz krzak konopi. Z ustaleń kryminalnych wynika, że zatrzymany mógł do tego dodawać trutkę na szczury.
Dzisiaj przed południem funkcjonariusze dotarli także do drugiej z ofiar. Z relacji 32-letniego mężczyzny wynikało, że on również był w tym czasie „częstowany” dopalaczami. Zdarzenie miało miejsce na początku listopada. Po spaleniu tej substancji poczuł skręcanie i pieczenie w klatce piersiowej. Również w jego przypadku konieczna była wizyta w szpitalu.
Śledczy badają także jeszcze jeden wątek, który może być związany z tą sprawą. Otóż 14 listopada 17-letni chłopiec został znaleziony nieprzytomny na ulicy Hetmańskiej w Elblągu. On również był pod wpływem dopalaczy. W stanie ciężkim i zagrażającym życiu trafił najpierw do Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Elblągu, a następnie do centrum toksykologii w Gdańsku. Miał wiele szczęścia, gdyż trafił pod dobrą opiekę, a jego organizm był silny. Policjanci ustalają, czy substancje, które zażył chłopak mogły pochodzić od zatrzymanego 24-latka. W tych sprawach policjanci będą posiłkować się opinią biegłych lekarzy, która będzie kluczowa przy formułowaniu zarzutów. Niewykluczone, że będą związane z narażeniem na utratę życia i zdrowia za co grozi do trzech lat więzienia.
Komentarze (134)
Dodaj swój komentarz