W Olsztynie problem z dzikami narasta. Mimo że w mieście działa już siedem odłowni – sześć stacjonarnych i jedna moblina, to wkrótce trafią tu dwie kolejne, które maja pomóc w walce z „dzikim” problemem.
Okres epidemii utrudnił działania, bo dotychczas za odłownie odpowiadali strażnicy miejscy, ale ci zostali poddani zwierzchniemu nadzorowi policji i są delegowana do innych niż dotychczas zadań. Dlatego na początku maja miasto podpisało umowę z prywatną firmą, która przejęła obowiązki funkcjonariuszy.
- Dziki to bardzo inteligentne zwierzęta. Doskonale potrafią wyczuć sytuację. Dlatego jeśli będziemy je odławiać jeszcze skuteczniej, jest szansa, że rzadziej będą zaglądać do naszego miasta - mówi dyrektor Wydziału Zarządzania Kryzysowego i Ochrony Ludności Urzędu Miasta Olsztyna, Mieczysław Wójcik.
Największym problemem, który powoduje, że dziki przychodzą do miasta, jest łątwy dostęp do pożywienia, które znajdują w śmietnikach. Zdarza się, że sami mieszkańcy dokarmiają te zwierzęta. Kolejnym kłopotem są drogi, jakie powstają w regionie. Obwodnica i inne nowe trasy utrudniają swobodną migrację dzików.
Przypomnijmy, że Minister Środowiska, ze względu na ASF, zabronił przewożenia dzików z terenów położonych w odległości 100 km od granicy rosyjskiej. Prezzydent Piotr Grzymowicz trzy razy występował do ministra z prośbą o cofnięcie tego zakazu dla Olsztyna, ale uzyskał odmowę.
W związku z tym podjęto decyzję o usypianiu dzików. Od września do końca minionego roku uśpiono 39 zwierząt. W tym roku, w porozumieniu z Polskim Związkiem Łowieckim, ta liczba została ustalona na sto sztuk, a uśpionych zostało dotychczas 10 osobników. Łącznie odnotowano już około 800 zgłoszeń na temat pojawienia się zwierząt w przestrzeni miejskiej.
Komentarze (7)
Dodaj swój komentarz